80 lat temu wybiła godzina „W”. Niepołomiczanie w Powstaniu
Por. Władysław Janelli – dowódca oddziału przeciwpożarowego w czasie ostatniego, skutecznego szturmu na PAST-ę. Ppor. Ernest Aleksander Sym – profesor Uniwersytetu Warszawskiego i żołnierz legendarnego zgrupowania „Krybar”. Co łączy tych Powstańców Warszawskich? Obydwaj urodzili się w Niepołomicach. 80 lat temu do walki o stolicę stanęło co najmniej kilkoro bohaterów związanych z gminą Niepołomice.
Powstanie wybuchło 1 sierpnia 1944 r. o godzinie 17:00. Powstańcy przystąpili do działań przeciwko Niemcom z wielkim entuzjazmem, który niestety wkrótce zaczął przygasać wraz z każdym dniem. Zryw zakończył się hekatombą. Do dziś trwają spory o to, czy decyzja o wywołaniu Powstania była słuszna, czy jednak była kosztownym błędem. Zwolennicy obu tez mają zasługujące na uwagę swoje argumenty, a polemikom zapewne nigdy nie będzie końca.
Uzasadnienie i przygotowanie polityczne
Powstanie jako akt polityczny było niewątpliwie uzasadnionym przedsięwzięciem. W obliczu zbliżania się do Warszawy Armii Czerwonej i realnej perspektywy zaprowadzenia na polskich ziemiach sowieckich porządków (w Lublinie zainstalował się już z nadania Stalina Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego jako polski rząd narodowo-wyzwoleńczy), wyzwolenie stolicy polskimi siłami byłoby zamanifestowaniem, że to my jesteśmy tutaj gospodarzami i będziemy się urządzać po swojemu. Ale czy insurekcja była przygotowana od strony politycznej, międzynarodowej?
Dzisiaj wiemy, że na pewno nie było korzystnego klimatu politycznego dla przeprowadzenia zrywu w takiej skali. Polscy decydenci wojskowi i politycy wiedzieli – chociażby od Jana Nowaka-Jeziorańskiego – że alianci nie mają zamiaru angażować się i przyjść Polakom z pomocą. Nie wiadomo jednak, czy mieli już wiedzę o tym, co zaszło na konferencji w Teheranie na przełomie listopada i grudnia 1943 r. Prawdopodobnie nie. A to przecież tam ustalono podział wpływów w powojennej Europie. Polska nie mogła liczyć na jakąś większą pomoc ze strony aliantów, gdyż ci byli związani porozumieniem ze Stalinem.
Naiwnością byłoby sądzić, że powstańcom z pomocą przyjdzie Stalin. Już na wschodnich ziemiach polskich przywódca ZSRS zdradził swoje zamiary wobec Armii Krajowej. Po faktycznym współdziałaniu w zwycięskiej walce z Niemcami rozbroił akowskie oddziały. Tych żołnierzy, którzy zgodzili się wstąpić do armii Berlinga, uwolnił. Pozostałych wysłał w głąb Związku Sowieckiego lub wymordował. Perfidnie zachował się, gdy dowództwo AK podjęło pertraktacje z Niemcami w sprawie kapitulacji. Pozorował natarcie, co doprowadziło do zerwania rozmów, a następnie do straszliwej rzezi mieszkańców stolicy.
Przygotowanie militarne
W Powstaniu uczestniczyło około 50 tysięcy osób, w tym nastoletni dziewczęta i chłopcy. W momencie rozpoczęcia zrywu zostało zmobilizowanych około 35 tysięcy. Średnio, przez czas trwania Powstania, zaangażowanych było około 25 tysięcy żołnierzy.
Stan uzbrojenia powstańców był tragicznie niski. Ogółem posiadali około siedem tysięcy sztuk broni – od pistoletów do ciężkich karabinów maszynowych, kilkanaście tysięcy granatów, a także wytwarzane na bieżąco tzw. koktajle Mołotowa (butelki z benzyną). Trzeba nadmienić, że z posiadanych około półtora tysiąca pistoletów maszynowych (broń najbardziej przydatna w walkach ulicznych), 900 sztuk wysłano na tereny wschodnie RP. Działo się to zaledwie na trzy tygodnie przed wybuchem Powstania. Właśnie na wschód od Warszawy miała się bowiem zacząć ogólnokrajowa Akcja „Burza” (współdziałanie Armii Krajowej z Armią Czerwoną w wypieraniu Niemców, z jednoczesnym ujawnieniem się, polegające na nękaniu przeciwnika na jego tyłach). Warszawa miała być wyłączona z tej Akcji.
Pozostała w magazynach broń w momencie wybuchu Powstania nie została wydana w całości. Sztab powstańczy zdawał sobie sprawę z niedostatku uzbrojenia i problem ten był podnoszony na odprawach poprzedzających godzinę „W”. Delegat Rządu na Kraj (jedyny polityk w gremium decyzyjnym) uznał, że powstańcy będą musieli sami sobie zdobyć broń. Niestety nie był to odosobniony przejaw ignorancji w zespole ludzi, który zdecydowali o wybuchu Powstania. Jeden z wysokich dowódców twierdził, że niedobory uzbrojenia będą zrekompensowane „furią odwetu”. Trzeba zaznaczyć, że w tej grupie byli również zdecydowani oponenci.
Decyzja
Rząd RP na uchodźstwie, a właściwie sam premier Stanisław Mikołajczyk, uznał, że decyzja o momencie wybuchu powstania powinna być podjęta w kraju, gdyż dowódcy AK jak i Delegat Rządu na Kraj mieli mieć najlepszy wgląd w faktyczną sytuację. W depeszy do kraju, wokół której jest dużo niejasności (chociażby to, że zgoda na zainicjowanie walk w Warszawie miała być rzekomo wyrażona kolegialnie), Mikołajczyk dał przyzwolenie na Powstanie. Nie uzgodnił tego jednak ani z Prezydentem RP, ani z Naczelnym Wodzem – gen. Kazimierzem Sosnkowskim, który przewidywał, że powstanie może spowodować wielką rzeź ludności polskiej. Generał był zwolennikiem współdziałania z Armią Czerwoną po wcześniejszym nawiązaniu stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Sowieckim. Ale to wymagałoby reorientacji politycznej polskiego rządu.
Należy nadmienić, że Komendant Główny AK gen. Tadeusz „Bór” Komorowski jeszcze w 1943 r. powodzenie powstania słusznie uzależniał m.in. od ścisłego powiązania działań powstańczych z operacjami frontowymi aliantów, uzyskania wsparcia zewnętrznego (lotnictwo, zaopatrzenie w broń i amunicję), wybrania odpowiedniego momentu, koordynacji działań zapewniających gwałtowne i krótkotrwałe uderzenie. Czy było możliwe spełnienie tych założeń? Dzisiaj wiemy, że w tamtych warunkach było to właściwie nie do zrealizowania. Występowały dezinformacja o rzekomym natarciu sowieckich sił, a także jego pozoracja. Nie było nawet zapewnienia ze strony aliantów o wsparciu, a późniejsze zrzuty broni i amunicji okazały się bardzo skromne w stosunku do potrzeb realizacji tak wielkiej operacji. Stan uzbrojenia powstańców wykluczał przeprowadzenie gwałtownego i krótkotrwałego uderzenia. Decyzja o wybuchu została jednak podjęta. Rozkaz o wszczęciu działań gen. Komorowski wydał 31 lipca, 23 godziny przed zaplanowaną na 17:00 godziną „W”. Presja na „Bora” była wielka, a najbardziej napierał na niego jeden z najwyższych dowódców AK, który w opinii innego z uczestników odpraw zdradzał objawy uzależnienia od alkoholu.
Klęska i bilans Powstania
Powstańcy odnieśli szereg zwycięstw w potyczkach z Niemcami w pierwszych dniach zrywu. M.in. zdobyli magazyny żywnościowo-mundurowe na Stawkach, zajęli gmach Poczty Głównej, zdobyli obóz koncentracyjny dla Żydów na Woli, uwalniając kilkaset osób. Jednym z największych sukcesów było opanowanie budynku Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej (tzw. PAST-y) i wzięcie do niewoli ponad stu żołnierzy niemieckich. Niejednokrotnie powstańcy zwycięsko wychodzili z walk, przebijając się przez okrążające ich siły przeciwnika.
Dysproporcje sił przesądziły jednak o wyniku Powstania. Bilans ofiar był porażający. O ile straty żołnierskie wyniosły około 16 tysięcy zabitych lub zaginionych Powstańców (przy stratach niemieckich szacowanych na kilka do około dziesięć tysięcy), to straty w ludności cywilnej okazały się hekatombą. Szacunki mówią o 150-200 tysiącach zabitych. Ponadto ponad pół miliona mieszkańców (w tym także uczestnicy Powstania) zostało usuniętych z miasta – wywiezionych do innych dystryktów Generalnego Gubernatorstwa, do obozów koncentracyjnych, na pracę przymusową do III Rzeszy, do obozów jenieckich. Miasto zostało dokumentnie zniszczone, obrócone w ruiny.
Niepołomiczanie w Powstaniu
W warszawskim zrywie wzięło udział co najmniej kilkoro niepołomiczan.
Strz. Julian Duch ps. „Zabawa”, ur. 19.01.1926 r. w Niepołomicach.
Jako członek AK walczył w Grupie „Północ” (Zgrupowanie „Sienkiewicz”), następnie na odcinku „Kuba”-„Sosna” w batalionie „Gozdawa”. Przeszedł szlak bojowy ze Starego Miasta (Reduta „Bank Polski”) kanałami do Śródmieścia–Północ. Po kapitulacji znalazł się w obozie jenieckim Stalag XI A w Altengrabow (nr jeniecki 47193).
Por. Władysław Janelli ps. „Jarząbek” s. Antoniego i Emilii, ur. 24.05.1899 r. w Niepołomicach.
Walczył w batalionie „Kiliński” AK, w 6 komp. „Wawer”. Szlak bojowy: Śródmieście–Północ. Brał udział w ostatnim, skutecznym szturmie na „PAST-ę”. Dowodził oddziałem przeciwpożarowym. Jego imponującą postawę opisywali towarzysze broni.
Stanisław Brzosko „Socha”, dowódca 2. kompanii Batalionu „Kiliński”:
Było szereg prób. [...] Ale akcje na PAST-ę kończyły się zawsze stratami. [...] U nas był komendantem Straży Pożarnej porucznik 'Jarząbek' [Władysław Janelli]. I tak żeśmy zaczęli rozmawiać. Była motopompa [...] Mówimy: 'A jakby do tej motopompy załadować jakiejś takiej mieszanki palnej, jak do butelek, i oblać PAST-ę?'. A on mówi: 'No może by to i wyszło. Tylko trzeba dobrać skład mieszanki, żeby to się paliło, a żeby nie wybuchło w pompie'.
Stefan Orczykowski „Sokół”, kurier w Batalionie „Kiliński”:
[Janelli] najpierw zebrał ropę i benzynę, bo poczta miała bardzo duże zapasy ropy i benzyny, bo Niemcy mieli duży park maszynowy. Wszystko to przeniósł naokoło PAST-y i zrobił pompy, które są do gaszenia na wodę, puścił na ten budynek i zapalili to. Jak się zaczęło palić, to w ten sposób zdobyli budynek PAST-y.
Ok. 30 sierpnia Janelli stanął na czele kompanii i okazał się bardzo odpowiedzialnym, troszczącym się o ludzi dowódcą. Warto znów oddać głos Stefanowi Orczykowskiemu:
Janelli mnie wypędził, bo powiedziałem mu, że matka jest ranna w nogę, nie może chodzić, bo dostała granatnikiem i całą nogę jej poharatali. [...] mówi: „To idź z matką, zdejmuj orzełka, zdejmuj te opaski, legitymację oddaj”. Zabrał mi legitymację [...]. [Powiedział:] „Nie, nie możesz zabrać tego, bo jakby [...] ciebie gestapo pod kościołem sprawdzało…”. I gestapo pod kościołem nas sprawdzało.
Po upadku Powstania Janelli przebywał w niewoli (od 2.10.1944 r.). Przeszedł obozy jenieckie: Stalag IV B w Mühlberg, Stalag XI A w Altengrabow (nr jeniecki 298351). Zmarł 8.01.1979 r. we Wrocławiu.
Ppor. Ernest Aleksander Sym ps. „dr Tulski” s. Antoniego i Julii z d. Seppi, ur. 14.06.1893 r. w Niepołomicach, gdzie jego ojciec pełnił m.in. funkcję zarządcy lasów i dóbr skarbowych.
W latach 1920–1921 w Wojsku Polskim w stopniu starszego kanoniera brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Przed II wojną światową był profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, następnie Politechniki Gdańskiej i Akademii Medycznej w Gdańsku (Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego). Specjalizował się w biochemii i enzymologii. Od 1940 r. był w Związku Walki Zbrojnej, w latach 1942–1945 w Armii Krajowej. Brał udział w tajnym nauczaniu na Wydziale Farmaceutycznym UW. Prowadził produkcję materiałów wybuchowych i zapalających, paliw, a także toksyn bakteryjnych wykorzystywanych przez AK. Od 8.08.1944 r. uczestniczył w Powstaniu Warszawskim w szeregach Zgrupowania „Krybar”. 5.09.1944 r., wieziony z ludnością cywilną do obozu Durchgangslager 122 w Pruszkowie, uciekł z transportu. Początkowo ukrywał się w Grodzisku Mazowieckim, od grudnia 1944 do stycznia 1945 r. w Iłży.
Żona prof. Ernesta Syma, Maria z d. Lewińska, także była żołnierzem AK (ps. „Stasia”). Poległa w Powstaniu Warszawskim 6 września 1944 r. Dramatyczne okoliczności śmierci kobiety opisała jej towarzyszka broni.
Maria Uszycka-Jeffery „Patrycja”, łączniczka i sanitariuszka w Zgrupowaniu „Krybar”:
[Ernest Sym] był [...] naszym komendantem i jego żona, Stasia (zaprzyjaźniłyśmy się bardzo), musiała iść na Chmielną, bo były ciągle przebiegi... Mówię: „Tylko bądź bardzo skulona jak idziesz przez barykadę”, bo Niemcy obstrzeliwali z BGK, walili niesamowicie. Potem tanki i „tygrysy”, wszystko waliło w barykadę. Ona na nieszczęście podniosła trochę głowę. Nie wiem, coś tam się stało i dostała kulą w głowę. Musiałam ją zaciągnąć na Chmielną i tam już inni się zajęli, żeby ją pochować. To była straszna tragedia dla mnie.
Jeden z braci Ernesta Syma, Karol Antoni Juliusz (1896–1941), pseudonim „Igo”, przed wojną był gwiazdą polskiej sceny filmowej i teatralnej. W czasie okupacji niemieckiej kolaborant – dyrektor Theater der Stadt Warschau (dla Niemców, ex Teatr Polski). Został zlikwidowany przez grupę bojową ZWZ na podstawie wyroku sądu (kapturowego) Polskiego Państwa Podziemnego za współpracę z Niemcami (podpisał volkslistę i został agentem Gestapo).
Kolejny brat, Alfred (1894–1973), był żołnierzem I Brygady Legionów, uczestnikiem obrony Lwowa, wojny polsko-ukraińskiej w 1919 i wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. Jako podporucznik 32 pułku piechoty uczestniczył w wojnie obronnej 1939. Komponował muzykę poważną w Polsce i Austrii, był kapelmistrzem Wojska Polskiego.
Prof. Ernest Sym zginął w wypadku samochodowym 25.08.1950 r. w drodze do Gdańska, w samochodzie prowadzonym przez innego profesora.
Ppor. AK prof. Ernest Aleksander Sym ps. „Dr Tulski” (1893-1950)
Plut. podch. Adam Wiśniowski ps. „Tramp” s. Alfreda i Joanny z d. Kolasińskiej, ur. 10.07. 1917 r. w Niepołomicach.
Służył w III Oddziale (Operacyjno-Szkoleniowym) Komendy Głównej AK, w Wydziale Marynarki Wojennej („Alfa”, „Ostryga”) – w wywiadzie rzecznym. W Powstaniu walczył na Górnym Czerniakowie, w zgrupowaniu „Kryska”, w 2 komp., w plut. „Szczupak”. 11.09.1944 r. został ranny w walce na ulicy Czerniakowskiej pod nr 136. Po upadku Powstania wyszedł z miasta z ludnością cywilną. Zmarł 1.03.1988 r. w Warszawie.
St. sierż. Irena Wyka ps. „Klara”, ur. 15.11.1921 r. w Niepołomicach, zam. z rodziną w Woli Batorskiej.
Po upadku Powstania została umieszczona w obozie jenieckim Stalag VI C w Oberlanden, następnie w Stalagu XI-B w Fallingbostel (nr jeniecki 141395). Prawdopodobnie zginęła w wypadku w 1945 r. Była poszukiwana przez rodziców („Repatriant” nr 2 [9], Warszawa 1946, s. 16).
St. sierż. Irena Wyka ps. „Klara” (1921-1945), na zbiorowym zdjęciu pierwsza z lewej
Stanisław Ziemba ps. „Antoni”, „Górski” s. Franciszka i Marii, ur. 4.11.1908 r. w Niepołomicach.
W dwudziestoleciu międzywojennym pracował w katowickiej „Polonii”. Był instruktorem wychowania fizycznego. Po wybuchu II wojny światowej uczestniczył w obronie Warszawy. 12 marca 1940 r. został aresztowany na terenie przygranicznym i przekazany przez Gestapo z Solinki do więzienia w Sanoku. 15 grudnia 1940 zbiegł z tamtejszego szpitala. Podczas okupacji prowadził w Krakowie tajne kursy dziennikarskie, był redaktorem „Wiadomości” i „L’Information” – pisma przeznaczonego dla francuskojęzycznych jeńców. Stworzył działające tajnie Zrzeszenie Dziennikarzy Ziem Zachodnich. W Powstaniu Warszawskim jako członek AK został przydzielony do Delegatury Rządu na Kraj.
W 1945 r. znalazł się na Górnym Śląsku, podejmując pracę dziennikarza. Był założycielem i redaktorem naczelnym „Dziennika Zachodniego” – pisma, które w przyszłości miało okazać się najbardziej popularnym polskim dziennikiem. Zaangażował się w działalność w Stronnictwie Demokratycznym, będąc członkiem jego Zarządu Wojewódzkiego. 18 stycznia 1946 r. został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi. Po odejściu z „DZ” w 1947 r. był redaktorem naczelnym „Sportu i Wczasów”, „Panoramy Śląskiej”, pracował także dla „Trybuny Robotniczej”. W 1960 r. został redaktorem naczelnym pisma „Tygodnik Polski”.
W latach 1957–1961 już jako bezpartyjny sprawował mandat posła na Sejm II kadencji wybranego w okręgu Katowice. Zasiadał w Komisji Spraw Wewnętrznych. Zmarł 25.04.1972 r.
Stanisław Ziemba ps. „Antoni”, „Górski” (1908-1972), żołnierz AK w dyspozycji Delegatury Rządu na Kraj
Heroizm Powstańców i wątpliwości
Przy całej złożoności procesu decyzyjnego można mieć wątpliwości, a także krytycznie oceniać osoby, które podjęły decyzję o wybuchu Powstania. Oczywiście trzeba mieć świadomość tego, że z obecnej perspektywy – i w obliczu dziś posiadanych informacji – łatwiej o taką negatywną konstatację. Trzeba jednak podkreślić i nie można zapomnieć o heroizmie oraz poświęceniu Powstańców, którzy stanęli do nierównej walki z Niemcami. Ich postawa to bezprzykładne bohaterstwo w starciach, które finalnie nie mogły przynieść oczekiwanego rezultatu, tj. wyparcia Niemców ze stolicy. Na początku Polacy zapewne nie zdawali sobie do końca sprawy z realiów, w jakich przyszło im stanąć do walki z okupantem. W miarę upływu czasu pewnie docierała do nich świadomość beznadziejności sytuacji. Mimo to walczyli do końca z wielkim poświęceniem, aż zapadła decyzja o kapitulacji.
Nasuwa się pytanie: na ile usprawiedliwione było podjęcie ryzyka poniesienia tak wielkiej ofiary, która i tak nie pozwoliła na osiągnięcie celu? Czy Warszawa „musiała spłynąć krwią” (jak głosiło stanowisko jednego z wysokich oficerów w sztabie powstańczym), by jej dramat został dostrzeżony przez ówczesnych wielkich tego świata i ruszył ich sumienie? Czy decydenci mieli prawo szafować tyloma tysiącami ludzkich istnień? Oczywiście nie można było wszystkiego przewidzieć, np. skali okrucieństwa Niemców wobec ludności cywilnej. Chociaż okupant już wcześniej pokazywał na co go stać. Z kolei zaniechanie działań przeciw Niemcom z pewnością spowodowałoby potężną krytykę ze strony Stalina – jakoby Armia Krajowa „stała z bronią u nogi” zamiast wyzwalać Warszawę. Wydaje się, że w ówczesnej sytuacji żadna decyzja nie była dobra. Aczkolwiek, w dążeniu do osiągnięcia celów politycznych powinno się brać pod uwagę i przewidywać koszty każdej decyzji. Decyzje polityczne tak wielkiej wagi powinni podejmować świadomi stanu rzeczy politycy. Nawet najwyżsi rangą i zasłużeni wojskowi nie zawsze sprawdzają się w roli polityków.
Wybrane źródła:
https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/
Miłosz Niewierowicz, Zdobycie PAST-y, https://historia.interia.pl/polska-walczaca/news-zdobycie-past-y,nId,3120673
Stefan Orczykowski „Sokół” [Archiwum Historii Mówionej], https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/stefan-orczykowski,1243.html
SYM ERNEST ALEKSANDER, profesor Politechniki Gdańskiej i Akademii Medycznej, https://gdansk.gedanopedia.pl/gdansk/?title=SYM_ERNEST_ALEKSANDER,_profesor_Politechniki_Gda%C5%84skiej_i_Akademii_Medycznej
Maria Uszycka-Jeffery „Patrycja” [Archiwum Historii Mówionej], https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/maria-uszycka-jeffery,970.html
Komentarze
Prześlij komentarz