Kaźń 2 lutego 1944 r. w Staniątkach
Było wczesne popołudnie 2 lutego 1944 r. – Święto Matki Boskiej Gromnicznej. Z drogi do Niepołomic przy wiadukcie kolejowym w Staniątkach, na granicy z Podłężem, słychać było kanonadę. Piętnastoletni Emil Małek z kolegami z Podłęża i dziesięcioletni Józef Śledziowski ze Staniątek, zwiedzeni odgłosem krótkich serii z broni maszynowej, przybyli na miejsce po jakimś czasie. Na drodze zobaczyli kawałki mózgów, odłamki kości twarzoczaszek, liczne, zastygłe już plamy krwi. Tyle, fizycznie, pozostało po pięćdziesięciu członkach lokalnego ruchu oporu rozstrzelanych w ramach odwetu za zamach na pociąg, którym jechał Generalny Gubernator Hans Frank.
Odwet Niemców
Niemcy od 10 października 1943 r. (wejście w życie drakońskiego rozporządzenia Generalnego Gubernatora Hansa Franka o sądach doraźnych) zintensyfikowali działania odwetowe wobec Polaków za zamachy zbrojnego podziemia antyhitlerowskiego „godzące w niemieckie dzieło odbudowy Generalnego Gubernatorstwa”. Do kilku dni od zdarzenia rozstrzeliwali dziesiątkami aresztowanych i skazanych na karę śmierci konspiratorów — zakładników. Tak było też w przypadku wysadzenia toru kolejowego w Puszczy Niepołomickiej przez krakowski Kedyw AK, po którym w nocy 29 stycznia 1944 r. jechał niemiecki pociąg z Krakowa do Lwowa z doczepioną salonką i podróżującym w niej Hansem Frankiem. Zamach był nieudany, ale Niemcy wzięli srogi odwet.
Poranek 2 lutego 1944 r., areszt przy ulicy Montelupich w Krakowie. Tadeusz Iwański ze Staniątek, który siedzi tu od 7 stycznia, przez szczelinę w okiennicy celi obserwuje ruch na dziedzińcu. Widzi tylko fragment podwórza, ale nie ma wątpliwości, że to kolejna grupa skazańców jest wywożona na egzekucję. Wśród mężczyzn umieszczanych brutalnie na oplandekowanej ciężarówce, powiązanych parami drutem za ręce, rozpoznaje organistę ze staniąteckiego kościoła, Czesława Cebulę, a także – razem związanych – Józefa Bednarczyka i Franciszka Wołowicza z Podłęża.
Dalszy przebieg wydarzenia można odtworzyć na podstawie relacji nielicznych świadków. Stanisław Szybiński, podłężanin, tego dnia prowadził parowóz z Kłaja do Podłęża. Dojeżdżając do wiaduktu nad drogą Niepołomice–Wieliczka, zauważył na szosie oplandekowane ciężarówki i umundurowanych Niemców wysiadających z jednego z aut. Gdy parowóz wjechał na stację, Szybiński od razu poprosił dyżurnego ruchu o zgodę na wyjazd w kierunku Niepołomic, by zobaczyć, co się będzie działo przy wiadukcie. Po uzyskaniu zgody skierował lokomotywę na Niepołomice i zatrzymał ją na wiadukcie nad lokalną drogą prowadzącą do przysiółka Podłęża Trawniki. Z parowozu było około sto metrów do miejsca, gdzie rozegrała się tragedia.
Na polecenie Niemców (w śledztwie Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich nie ustalono formacji, jednak najprawdopodobniej był to pluton SS) z ciężarówek wyskakiwali skazani, powiązani parami drutem za ręce. Jak zeznał Szybiński przed OKBZH, rozstrzelanie odbyło się w dwóch seriach po 25 osób. Skazani musieli uklęknąć wzdłuż drogi wiodącej do Niepołomic, po jej północnej stronie, twarzami do nasypu kolejowego szlaku Podłęże–Kłaj. Egzekucji dokonywały trzyosobowe zespoły Niemców wyposażonych w pistolety maszynowe MP-40. Egzekutorzy przechodzili za klęczącymi i oddawali krótkie serie w tył głowy (pistolet był przystosowany do prowadzenia ognia ciągłego). Najpierw szedł jeden, a po nim drugi, który dobijał ofiary. Gdy przeszedł trzeci, nie mogło już być wątpliwości, czy którykolwiek z rozstrzeliwanych przeżył. Według innej wersji – zapisanej przez ks. proboszcza Andrzeja Fidelusa w niepołomickiej kronice parafialnej 21 lat po wydarzeniu – za każdym z klęczących skazańców miał stać Niemiec i strzelać w tył głowy, a egzekucje miały być dokonywane dziesiątkami.
Pistolet maszynowy MP 40. Przy użyciu takiej broni zostali rozstrzelani zakładnicy 2.02.1944 r. w Staniątkach przy wiadukcie kolejowym. Magazynek mieścił 32 naboje kalibru 9 mm Parabellum
Pociski, które przeszły przez głowy ofiar, w twarzach powyrywały dziury. W związku z tym rozpoznanie zamordowanych było prawie niemożliwe. Do dziś nie ma pewności co do tożsamości większości z nich, ale dzięki świadkom można mieć pewność co do tego, że były to osoby pochodzące z tej okolicy. Jeden z mieszkańców miał usłyszeć okrzyk dochodzący z miejsca kaźni: „My są ze Staniątek!”. Inni po wojnie wspominali, że rodzina rozpoznała porzuconą obok wiaduktu charakterystyczną chustkę do nosa należącą do jednego z członków obwodu 20 NOW w powiecie bocheńskim.
Trzech rozstrzelanych rozpoznał po ich sylwetkach wspomniany wcześniej maszynista Stanisław Szybiński. Według tego świadka wśród zamordowanych mieli być: organista kościelny w Staniątkach Czesław Cebula (miał charakterystyczną, postawną sylwetkę) oraz podłężanie Karol Łapaj i Franciszek Wołowicz. Tu nasuwa się pewna wątpliwość. Na niemieckim obwieszczeniu („afiszu śmierci”) z 2 lutego 1944 r. jest informacja o rozstrzelaniu 100 osób (50 w Staniątkach i 50 pod Dębicą – przyp. autora) wymienionych na obwieszczeniach z 31 października, 1 i 23 listopada oraz 3 i 18 grudnia 1943 r., a także z 15, 24 i 29 stycznia 1944 r., a Czesław Cebula jest wymieniony na obwieszczeniu z 11 grudnia 1943 r. Jednak ten fakt wcale nie musi podważać zeznania Szybińskiego, gdyż były inne przypadki, że treść obwieszczenia nie odpowiadała stanowi faktycznemu. Ponadto wersję Szybińskiego co do daty wywiezienia Cebuli na rozstrzelanie potwierdził Tadeusz Iwański.
Karol Łapaj (1901-1944) z Podłęża, członek organizacji podziemnej. Repr. z „Opowieści o historii Podłęża, mojej małej ojczyzny” p. Adama Stanisława Suślika
Trzech zamordowanych – Józefa Gałata, Juliana Habasa i Kazimierza Kępę (wszyscy z Niepołomic) – miał rozpoznać Franciszek Pilch, który wraz z m.in. Andrzejem Feliksiakiem ze Staniątek, Augustynem Bilskim i oraz Książkiem z Podłęża (rozpoznał Karola Kaputę) został przymuszony przez Niemców do załadunku ciał na samochody. Warto odnotować, że w przypadku Gałata zachodzi podobna rozbieżność z datą afisza śmierci, jak w przypadku Cebuli.
Józef Gałat z Niepołomic, zastępowy w Drużynie Męskiej im. Zawiszy Czarnego w Niepołomicach. Za działalność w konspiracji antyhitlerowskiej rozstrzelany 2.02.1944 r. w Staniątkach. Fot. Biblioteka Publiczna w Niepołomicach im. Tadeusza Biernata
Kazimierz Kępa z Niepołomic, harcerz Drużyny Męskiej im. Zawiszy Czarnego w Niepołomicach. Za działalność w konspiracji antyhitlerowskiej rozstrzelany 2.02.1944 r. w Staniątkach. Fot. Biblioteka Publiczna w Niepołomicach im. Tadeusza Biernata
Wymienionym wyżej świadkom nie udało się rozpoznać pozostałych ofiar mordu. Ciała były zmasakrowane, a poza tym pijani Niemcy kopniakami i groźbą zastrzelenia uniemożliwili im oglądanie zwłok. Ciała wywieziono w nieznanym kierunku.
Ból, modlitwa i pamięć
W dniu zbrodni o 17:00 w niepołomickim kościele parafialnym odbyła się msza święta z tradycyjnym poświęceniem gromnic. Nie wszyscy wierni zmieścili się w świątyni, wielu stało na zewnątrz. Zgromadzeni, pogrążeni w wielkim bólu, modlili się pod przewodnictwem ks. Andrzeja Fidelusa. Na koniec mszy ksiądz odmawiał „Akt poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi”. W pewnym momencie zaczął improwizować modlitwę słowami: „… niech Cię wzruszy tyle bólu, tyle ucisku ojców i matek, małżonków, braci i niewinnych dzieci, tyle ciał rozszarpanych w okrutnej rzezi, tyle serc umęczonych i konających”. Zalewając się łzami, musiał przerywać modlitwę. Świątynię wypełnił szloch, płacz i jęk modlących się ludzi.
Na miejscu kaźni w Staniątkach Edward Widło z Zakrzowa postawił brzozowy krzyż. Potem mieszkańcy Staniątek, Podłęża i Niepołomic ufundowali pomnik ku czci ofiar. W 2014 r. rondo przy wiadukcie nazwano „Rondem Ofiar 2 Lutego 1944 Roku”. W każdą rocznicę, i nie tylko, pod pomnikiem składane są kwiaty, zapalane są znicze, m.in. przez uczniów miejscowych szkół. Miejscem pamięci od lat z troską opiekuje się pani Alicja Rogala ze Staniątek.
Brzozowy krzyż i pomnik ku czci pomordowanych 2.02.1944 r. w Staniątkach. Fot. Wojciech Wójcik
W wielu kościołach (m.in. w Staniątkach, Podłężu, Niepołomicach) w Święto Matki Boskiej Gromnicznej wierni wzywani są do modlitwy za ofiary tamtego tragicznego dnia. To niezwykle ważna, mająca długoletnią tradycję forma utrwalania wydarzeń historycznych w pamięci i świadomości kolejnych pokoleń.
Wojciech Wójcik
wojcik.wojciech@interia.eu
Najważniejsze źródła:
Archiwum Oddziałowe IPN w Krakowie
Emil Małek – relacja ustna, Staniątki 1990
Józef Śledziowski – relacja ustna, Staniątki 2021
Komentarze
Prześlij komentarz