Niepołomiczanie w rozpracowaniu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Koniec WiN-u
W 1948 r. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) aresztowało IV Zarząd Wolności i Niezawisłości (WiN). Zgodnie z zamiarem bezpieki nie oznaczało to jednak końca działalności Zrzeszenia. MBP w ramach operacji „Cezary” utworzyło bowiem fikcyjny, V Zarząd, którego działalność miała na celu m.in. ustalenie emigracyjnych środowisk wspierających WiN w kraju i ostateczne rozbicie Zrzeszenia.
27 grudnia 1952 r. do MBP „zgłosili się i ujawnili” członkowie fikcyjnego V Zarządu, co od razu nagłośniono w prasie i radiu. Fakt ten był szeroko komentowany przez polskie społeczeństwo, w tym także przez niepołomiczan i staniątczan, o czym bezpieka dowiadywała się od swoich tajnych współpracowników z Niepołomic i Staniątek.
W tym samym okresie niepołomiccy członkowie bocheńskiej Brygady Wywiadowczej (BW), WiN-owcy, byli członkowie AK, zostali objęci działaniami operacyjnymi bezpieki, w tym prowokacjami, w ramach rozpracowań o kryptonimach „Wroniarze”/„Brona” (MBP) i „Wino” (PUBP w Bochni).
Ucieczki przed aresztowaniami
Po aresztowaniu kierownictwa okręgu krakowskiego WiN w grudniu 1946 r. członkowie kierownictwa bocheńskiej Rady WiN postanowili ukrywać się przed bezpieką. Część z nich przeniosła się do Wrocławia, lecz i tak zostali tam aresztowani w listopadzie 1948 r. W konsekwencji tego w listopadzie i grudniu aresztowaniami objęto ludzi z bocheńskiej sieci terenowej WiN, w tym z niepołomickiej placówki kierowanej przez Jana Borowca.
Nie aresztowano członków bocheńskiej BW z podobwodu niepołomickiego, gdyż bocheński Urząd Bezpieczeństwa Publicznego nie wiedział o ich działalności, którą zakończyli w grudniu 1945 r. Po 1945 r. wyłoniła się grupa (pluton) byłych „winowców” i kontynuowała działalność do 1947 r., m.in. gromadząc broń, prowadząc akcje ulotkowe przeciwko referendum w 1946 r., czy wyborom w 1947 r. Działalność przerwano, gdy kierujący grupą Feliks Zając „Huragan”, „Sęp” zbiegł na tzw. Ziemie Odzyskane (ZO).
Część członków byłej Armii Krajowej działających w Niepołomicach i okolicy (w tym działających w ramach BW i WiN) z obawy przed aresztowaniami udało się po wojnie na ZO, m.in. do Wrocławia i Świdnicy.
Był wśród nich Władysław Gorycki „Giermek” z Woli Batorskiej – szef łączników niepołomickiego „Pstrąga” AK z siedzibą w Woli Batorskiej, egzekutor (nieskuteczny) wyroku na komendancie obwodowym Polskiej Policji (tzw. granatowej) w Niepołomicach, Janie Ratajczaku. W 1945 r. wyjechał do Wrocławia, a kiedy został tam rozpoznany i zadenuncjowany do UB przez członków PPR jako były akowiec, zaczął się ukrywać. Gdy udało mu się stworzyć legendę byłego członka bojówki PPS (nieświadomie pomógł mu w tym Lucjan Motyka, działacz socjalistyczny, późniejszy minister, poseł w PRL), ujawnił się we Wrocławiu jako rzekomy konspiracyjny działacz PPS, zatajając przynależność do AK. Do końca życia obawiał się jednak, że prawda o jego działalności w podziemiu wyjdzie na jaw.
St. sierż. Edward Bartnicki „Bałanda” z powiatu łęczyckiego – przedwojenny podoficer Korpusu Ochrony Pogranicza, funkcjonariusz Policji Państwowej, członek AK, BW oraz WiN w Niepołomicach, a po wojnie drugi z kolei komendant posterunku Milicji Obywatelskiej w tym mieście, również wyjechał na ZO. Pomieszkiwał we Wrocławiu, pracował w budownictwie na Dolnym Śląsku.
Nie zdążył zbiec sierż. Aleksander Ćmak „Dzięcioł” z Woli Zabierzowskiej – dowódca drużyny z plutonu Kazimierza Wesołowskiego „Witolda” w kompanii „Pstrąga” dowodzonej przez Feliksa Zająca „Huragana”, „Sępa” (lekarza). UB najpierw w marcu 1945 r. aresztował Ćmaka w związku z podejrzeniem o przynależność do AK i nielegalne posiadanie broni. Siedział do czerwca 1945 r., po czym w październiku ujawnił się z działalności w ramach AK. W 1946 r. „Dzięcioł” wyjechał do powiatu leskiego, gdzie objął gospodarstwo rolne po Ukraińcach, lecz ze względu na organizowaną tam spółdzielczość produkcyjną wrócił do Woli Zabierzowskiej. Drugi raz aresztowano go na pół roku w styczniu 1951 r. w związku z kontrowersyjną do dziś egzekucją (bez wyroku) w listopadzie 1944 r. jednego z niepołomickich akowców, podejrzanego o współsprawstwo w rozboju w Woli Batorskiej.
Kpt. Feliks Zając „Huragan”, „Sęp”, dowódca kompani w „Pstrągu”, dowódca grupy WiN, w 1945 r. ujawnił się z przynależności do AK. W 1947 r. uciekł na ZO, gdzie prawdopodobnie upozorował swoją śmierć przez utonięcie (na brzegu rzeki znaleziono ubranie z jego dokumentami), a następnie wyjechał za granicę.
Ppor. Jan Waśniowski „Gryniewicz-Bończa” z Woli Batorskiej, członek AK w „Pstrągu” i członek WiN, przedwojenny policjant śledczy, po wojnie milicjant Wydziału Śledczego Wojewódzkiej Komendy MO w Krakowie, usunięty ze służby w 1946 r. za działalność w AK, został aresztowany. Zarzucano mu rozpracowywanie i aresztowanie działaczy Komunistycznej Partii Polski przed II wojną światową.
Kazimierz Wesołowski „Witold”, dowódca plutonu żandarmerii polowej w „Pstrągu”, po wojnie wyjechał do województwa wrocławskiego i tam się ukrywał (m.in. w Świdnicy), ciągle zmieniając pracę. Pozostawał w kontakcie z Goryckim przebywającym we Wrocławiu. Obaj, wraz z Ćmakiem, byli powiązani opisaną egzekucją.
Sierż. Mieczysław Garus „Wiatrak” z Woli Zabierzowskiej, zastępca „Witolda”, wyjechał do Niwki.
Pozostający w Niepołomicach Leon Antończyk „Szpic” (uczestniczył w zamachu na Ratajczaka) utrzymywał kontakt z wyżej wymienionymi, odwiedzając Goryckiego we Wrocławiu.
Dowódca „Pstrąga” AK, przed wojną chorąży w 2 Dywizjonie Pociągów Pancernych, Józef Jekiel „Chmurowicz”, „Zryw” z Woli Batorskiej, realizując zadania wywiadowcze w ramach BW w 1944 r., dysponował listą członków PPR i innych osób o poglądach lewicowych ze swojego terenu. Ostatecznie, wbrew poleceniom, nie przekazał jednak wykazu swoim bocheńskim przełożonym. Zaraz po wojnie ukrywał się w Krakowie, zamieszkując przy ulicy Dietla. Zatajając swoją działalność w AK, w marcu 1945 r. zarejestrował się w Rejonowej Komendzie Uzupełnień w Krakowie i w czerwcu został powołany do czynnej służby w Wojsku Polskim. Zweryfikowany do stopnia podporucznika, pełnił służbę w Centralnym Magazynie (późniejszej Składnicy) Sprzętu Pancernego w Warszawie, awansując kolejno na porucznika i kapitana. Warto wspomnieć, że Jekiel karierę wojskową rozpoczął w 1918 r. w Pułku Piechoty im. A. Mickiewicza w obozie La Mandria di Chivasso (Włochy), był żołnierzem gen. Hallera w Armii Polskiej we Francji.
Strz. Stanisław Grochot „Motyl”, „Lidwin” urodzony w Podłężu, zamieszkały w Staniątkach, był łącznikiem w „Pstrągu”, a także tzw. „skoczkiem” okradającym niemieckie pociągi zaopatrujące Niemców na Wschodzie m.in. w żywność i odzież. Skoczkowie następnie rozprowadzali te towary wśród miejscowej ludności. Na tym polu „Motyl” działał wraz ze staniątczanami Edwardem Sokołowskim i Janem Górą. Do WiN-u wstąpił w 1946 r. Swoją działalność konspiracyjną ujawnił w 1947 r.
Część byłych akowców z „Pstrąga” zaraz po zakończeniu wojny wstąpiła do milicji.
Operacja „Cezary”, rozpracowanie „Wroniarze”/„Brona”, sprawa obiektowa „Wino”
Trzeba przyznać, że utworzenie w 1948 r. V Zarządu WiN i jego działalność w ramach operacji MBP „Cezary” były majstersztykiem bezpieki. Realizując założony cel, funkcjonariusze bezpieczeństwa wywiedli w pole Amerykanów, a konkretnie Centralną Agencję Wywiadowczą – Central Intelligence Agency (CIA) oraz brytyjską Tajną Służbę Wywiadowczą – Secret Intelligence Service (SIS), przejmując przesyłany dla WiN-u różnego rodzaju sprzęt wywiadowczy (m.in. 12 radiostacji), a także ponad milion dolarów oraz dość pokaźną ilość złota. W wyniku przeprowadzonej operacji, ostatecznie zrealizowanej w grudniu 1952 r., ustalono i aresztowano ponad 200 członków WiN, z których 15 skazano na karę śmierci, a 55 na kary długoletniego więzienia.
W 1951 r. MBP wszczęło rozpracowanie pod kryptonimem „Wroniarze” wobec członków byłej Polskiej Partii Socjalistycznej–Wolność Równość Niepodległość (WRN), WiN-owców i byłych akowców, („wroniarzami” nazywano potocznie członków WRN). Przedsięwzięcie bezpieki było podyktowane faktem, iż pomimo aresztowań członków WRN w 1947 r. wielu z nich pozostawało na wolności. MBP chciało ponadto ustalić osoby zdecydowane co do prowadzenia dalszej działalności antypaństwowej wymierzonej w komunistów. W ramach rozpracowania stworzono fikcyjną, antypaństwową organizację kierowaną przez agenta bezpieki ps. „Kamiński”. W swojej działalności agent przede wszystkim stosował prowokacje i wobec prowokowanych grał rolę osoby wysoko uplasowanej w „organizacji”, posługując się pseudonimem „Janusz”. W jego zainteresowaniu znalazły się m.in. osoby związane z Niepołomicami i pobliskimi miejscowościami.
Niezależnie od działań MBP już w lipcu 1949 r., po aresztowaniach członków WiN w powiecie bocheńskim, UBP w Bochni za akceptacją szefa Wydziału III WUBP w Krakowie mjr. Stanisława Wałacha założył sprawę obiektową kryptonim „Wino”. Celem działań było „wyłonienie wrogiego elementu i stałej kontroli w tym środowisku”.
Niepołomiczanie w zainteresowaniu MBP
W rozpracowaniu o krypt. „Wroniarze”, później „Brona”, spośród osób związanych z Niepołomicami, a także pochodzących z Woli Batorskiej i Woli Zabierzowskiej przechodzili m.in.: Władysław Gorycki, Jan Gorycki (brat Władysława), Edward Bartnicki, Józef Jekiel, Aleksander Ćmak, Jan Waśniowski, Leon Antończyk, Kazimierz Wesołowski, N. Ćmakówna (ps. w AK „Nadzieja”, w czasie okupacji uczyła dzieci w Zabierzowie Bocheńskim), Józef Borkowski, Władysław Bober, Monika Wróblewska, Władysław Pawełek, a także osoby o nazwiskach: Krupa (ksiądz), Jaskulski, Jamróz, Bochenek.
W dotarciu do byłych akowców, członków BW i WiN, którzy usunęli się z rejonu Niepołomic, „Kamińskiemu” prawdopodobnie pomógł m.in. były niepołomicki akowiec, tajny współpracownik UB, „K..t”. Niewykluczone, że to on przekazał UB adres, pod którym zamieszkiwali Władysław Gorycki z żoną (lwowianką) i przybranym dwojgiem dzieci (sierotami po oficerze WP, który zginął we wrześniu 1939 r. pod Modlinem, i jego żonie zmarłej w czasie wojny). Był to adres we Wrocławiu przy ulicy Gazowej. Prawdopodobnie „Kamiński” znał się z Goryckim jeszcze z czasów wojny lub agentowi wskazał go jakiś „kontakt”. „Giermek” – darzący zaufaniem agenta – był jednym z punktów wyjścia na inne, pozostające w zainteresowaniu UB osoby ze środowiska niepołomickiego.
Goryccy wielokrotnie udzielali schronienia w swoim mieszkaniu znajomym z konspiracji, lecz musieli zaniechać tego, gdyż dozorca doniósł UB, że zamieszkują u nich osoby bez zameldowania. Małżeństwo było nachodzone przez funkcjonariuszy. Warto wspomnieć, że u Goryckiej, gdy ta w czasie wojny zamieszkiwała w Niepołomicach (pracowała w Polskim Komitecie Opiekuńczym), przebywał Józef Cyrankiewicz. Po 1948 r. kobieta miała mu za złe, że jako PPS-owiec „poczerwieniał” i zdradził partię, włączając ją do PZPR.
Z raportami „Kamińskiego” dotyczącymi niepołomiczan osobiście zapoznawał się i wydawał dyspozycje płk Leon Andrzejewski (właściwie Leon Ajzef vel Lajb Wolf Ajzen). Był to wicedyrektor Departamentu IV MBP, faktyczny likwidator Zrzeszenia WiN, czego dokonał poprzez stworzenie całkowicie kontrolowanego przez MBP V Zarządu. Andrzejewskiego uznawano za jednego z najbardziej inteligentnych śledczych w ministerstwie.
Prowokacje agenta
Pierwszą wizytę (z trzynastu odbytych spotkań z niepołomiczanami) w mieszkaniu Goryckich „Kamiński” złożył 29 kwietnia 1951 r. pod nieobecność gospodarza. Żona Goryckiego rozpoznała go jako znajomego rodziny i zaprosiła w kolejne odwiedziny.
Za dwa tygodnie „Kamiński” znowu przyjechał do Goryckich, u których zastał także Jana Goryckiego, Bartnickiego i Antończyka (nie ujawnił się z działalności w AK). Było śniadanie z wódką, a „Giermek”, jak i pozostali, zwierzyli się agentowi z obaw, że mogą być aresztowani, w związku z czym rozważają ucieczkę na Zachód. Obawy wynikały z faktu aresztowania Ćmaka. Mężczyźni nie byli pewni, czy nie „sypnie” w sprawie egzekucji akowca. Ponadto, gdy w grudniu 1950 r. aresztowany został Waśniowski, kojarzyli to z jego działalnością w AK i WiN – również z tej strony obawiali się dekonspiracji, nie wiedząc, że powód aresztowania był całkiem inny.
W rozmowie Antończyk oświadczył, że przejście przez „zieloną granicę” nie stanowiłoby większego problemu, gdyż ma szerokie kontakty przemytnicze (był już po siedmiomiesięcznym pobycie w obozie pracy za nielegalne przekroczenie granicy i handel towarami pochodzącymi z przemytu) oraz znajomych wśród słowackich górali.
Zamiar ucieczki ostudził „Kamiński”, twierdząc, że przekroczenie granicy może wcale nie okazać się takie łatwe. Poza tym większym problemem byłoby zainstalowanie się na Zachodzie, gdyż uciekinierzy mogą być potraktowani przez zachodnie służby jako szpiedzy. Również trudno byłoby liczyć na pomoc od „naszych”, nie mając stosownych rekomendacji z kraju. Rozmówcy po tych argumentach przyznali rację „Kamińskiemu”, który zaproponował i obiecał podjęcie próby „legalizacji” zagrożonych, tj. nadanie im nowej tożsamości – co z kolei wymagało jednak dłuższego czasu. Agent podsunął im też pomysł utworzenia korespondencyjnego punktu kontaktowego, w którym mogliby uzyskać szybką pomoc na wypadek faktycznego zagrożenia aresztowaniem.
Tu trzeba nadmienić, że Władysław Gorycki już w 1948 r. spróbował ucieczki z rodziną przez Karpacz, lecz z powodu braku pieniędzy, obfitych opadów śniegu i – jak się później okazało – aresztowania przewodnika, zawrócili, będąc już na terenie Czechosłowacji, 40 kilometrów za granicą.
Płk Andrzejewski poparł pomysł z utworzeniem punktu kontaktowego. Od siebie polecił rozpatrzenie kandydatury Goryckiego pod kątem werbunku do współpracy, wytypowanie osoby z niepołomickiego środowiska na kontrolowany wyjazd na Zachód oraz wytypowanie i przemyślenie planu, z kogo zrobić punkt przerzutowy i jak go wykorzystać.
Podchodzenie Jekla
Kpt. Józef Jekiel służył w Wojsku Polskim do 1948 roku, zamieszkując przy ulicy Jagiellońskiej w Warszawie. Odwiedzał go Gorycki, który – mając zaufanie do „Kamińskiego” – przekazał mu adres Jekla. Zasugerował, że „Zryw” mógłby być cennym źródłem informacji dotyczących wojska. Z kolei Bartnicki twierdził, że Jekiel może wiedzieć o miejscach przechowywania sprzętu (np. o dwóch radiostacjach) i broni w Niepołomicach oraz w powiecie bocheńskim. Gorycki wyraźnie zaznaczył jednak, aby nie podchodzić do „Zrywa”, gdyż jest on bardzo ostrożny i nie podejmie żadnej nielegalnej działalności, nie mając pewności co do osoby proponującej współpracę. „Giermek” podkreślał, że Jekiel to pewny człowiek, który dalej zachowuje postawę oficera AK, „którego linia i nastawienie nie zostały złamane przez obecną rzeczywistość”.
W 1945 r. Jekiel zorientował się, że jest inwigilowany. Okazało się, że został rozpoznany jako były członek i dowódca AK przez jakąś kobietę pracującą w jednostce. Dowiedziała się o tym Informacja Wojskowa (IW) i wykorzystała ten fakt jako tzw. „kompromat” (materiał kompromitujący). Na tej obciążającej Jekla podstawie Główny Zarząd Informacji WP zwerbował go do współpracy w charakterze informatora ps. „Kruk”. Jednak wobec jego niechęci do współpracy i biernej postawy, uznany jako „balast”, został szybko wyeliminowany z sieci.
Ponieważ Jekiel coraz częściej wypowiadał się krytycznie na temat funkcjonowania państwa w rożnych jego aspektach (robił to także w obecności informatorów IW), został zwolniony z wojska. Jako cenionego logistyka przeniesiono go do Komendy Głównej Służby Polsce – państwowej organizacji paramilitarnej przeznaczonej dla młodzieży w wieku 16–21 lat, istniejącej od 1948 do 1955 roku. W organizacji tej pracował do 1953 r.
„Kamiński” polecił Bartnickiemu i Goryckiemu zaaranżowanie spotkania z Jeklem w Warszawie. 17 czerwca 1951 r. wszyscy trzej spotkali się w Warszawie przy Kolumnie Zygmunta. Gorycki z Bartnickim poszli do mieszkania Jekla, informując go, że ich znajomy z „organizacji” chce się z nim spotkać. Spotkali się z ostrą reprymendą „Zrywa”, który wykluczył spotkanie i miał im za złe, że przyjechali do niego, gdyż jest pod obserwacją IW. W tej sytuacji zaniechano dalszych prób spotkania.
Archiwum niepołomickiego WiN-u
Bartnicki na spotkaniu z „Kamińskim” w maju 1952 r. wspomniał, że przed wyjazdem z Niepołomic zabezpieczył skromne archiwum WiN-u, mające zawierać m.in. raporty organizacji, rozkazy dowództwa niepołomickiej jednostki KBW. Dokumenty miały zostać włożone do dwóch litrowych butelek i zakopane obok domu na posesji, gdzie „Bałanda” zamieszkał po wojnie. Była to posesja zamieszkała wcześniej przez rodzinę Szczepańskich (członków AK, zamordowanych w 1945 r.).
„Kamiński” nalegał na Bartnickiego, aby przekazał mu archiwum, gdyż jest ono własnością organizacji. Ten tłumaczył, że nie może pokazać się w Niepołomicach, ponieważ jest tam znany i grozi mu aresztowanie. Ponadto twierdził, że dokumenty były słabo zabezpieczone i mogły ulec zniszczeniu. Przeszkodą w podjęciu archiwum miał być też fakt, iż dom aktualnie jest zamieszkały przez osoby niezwiązane z AK czy WiN i nie można byłoby odkopać pojemników z zawartością bez zwrócenia uwagi domowników.
„Kamiński” zażądał od „Bałandy” podania dokładnej lokalizacji (szkicu) ukrycia dokumentów, gdyż ich podjęcia mógłby dokonać rzekomo przygotowany do tego Gorycki, a po jego śmierci Leon Antończyk. Od spełnienia tego żądania uzależnił udzielenie pomocy Bartnickiemu w ucieczce na Zachód. Agent żądał od niego również „naświetlenia ludzi i środowisk, z którymi był związany w okresie swojej działalności”, a także „ustnych relacji z terenu jego pracy o robocie i ludziach oraz ogólnej sytuacji w terenie – tym bardziej, że pracuje na pograniczu zachodnim”.
Rezygnacja MBP z dalszego rozpracowania
Dzisiaj nie da się już ustalić, czy archiwum niepołomickiego WiN-u faktycznie istniało, czy był to tylko blef Bartnickiego. „Bałanda”, wobec natarczywych żądań „Kamińskiego”, prawdopodobnie zaczął go podejrzewać o współpracę z bezpieką i z końcem czerwca 1952 r. zerwał z nim kontakty (w teczce operacyjnej brak dokumentów dotyczących niepołomiczan po tym czasie).
Wcześniej, 14 marca 1952 r., w wieku 31 lat zmarł Władysław Gorycki. Cierpiał na trudną do wyleczenia wówczas chorobę Addisona (niedoczynność kory nadnerczy). Leczenie było bardzo kosztowne. Agent MBP jednorazowo wsparł go kwotą 200 zł.
Nigdy nie doszło do spotkania „Kamińskiego” z Kazimierzem Wesołowskim. „Witold” był bardzo ostrożny i mógł słusznie podejrzewać „Kamińskiego” o działalność agenturalną. Prawdopodobnie ostrzegł go też przed nim Bartnicki.
O zakończeniu rozpracowania ostatecznie zdecydowała Julia Brystygierowa (Preiss), dyrektor III Departamentu MBP, zwana Krwawą Luną z powodu stosowania sadystycznych tortur wobec młodych więźniów. Brystygierowa uznała, że ewentualne oskarżenie osób sprowokowanych do działalności w fikcyjnej organizacji byłoby nieskuteczne. Poleciła jedynie realizację rozpracowania w kierunku ujawnienia i przejęcia ukrywanej broni oraz sprzętu po organizacjach konspiracyjnych.
W tym miejscu warto wspomnieć, że dość pokaźny arsenał grupy winowskiej, gromadzony i przechowywany na polecenie „Huragana” przez byłych jego podwładnych z AK, braci Emila Klimę „Motyla” i Jana Klimę „Krupę” (mieli nie wiedzieć dla jakiej organizacji to robią), został ujawniony już w 1950 r. w Woli Zabierzowskiej. „Motyl” został skazany na dożywocie, które zamieniono na 15 lat pozbawienia wolności. Wyszedł z więzienia po sześciu latach w wyniku amnestii. „Krupa”, skazany na sześć lat i osiem miesięcy pozbawienia wolności, wyszedł warunkowo w styczniu 1955 r.
Reakcja społeczeństwa na „ujawnienie się” V Zarządu WiN
27 grudnia 1952 r. do MBP „zgłosili się i ujawnili” członkowie V Zarządu do MBP, co od razu nagłośniono w prasie i radiu. Fakt ten był szeroko komentowany przez polskie społeczeństwo, w tym także przez niepołomiczan i staniątczan, o czym bezpieka dowiadywała się od swoich tajnych współpracowników, zamieszkałych także w Niepołomicach i Staniątkach.
Już w niedzielno-poniedziałkowym wydaniu „Dziennika Polskiego” z 28-29 grudnia 1952 r. ukazał się obszerny artykuł za Państwową Agencją Prasową (PAP) pt. „Zdemaskowanie zbrodniczych knowań wywiadu amerykańskiego”. Z treści publikacji wynikało, że autor mógł być nieświadomy, iż „ujawniający się”, rzekomy komendant zarządu, J. Kowalski ps. „Kos” i jego zastępca S. Sieńko ps. „Wiktor” byli fikcyjnymi postaciami występującymi w operacji MBP.
Bardzo prawdopodobne wydaje się, że autor – dziennikarz PAP będącej na służbie komunistycznej propagandy – działał na zlecenie MBP. Świadczy o tym szybkie pozyskanie przez autora szczegółów dotyczących nawiązania współpracy WiN-u z wywiadem amerykańskim, m.in. daty, przedmiotu i warunków zawartej umowy, nazwisk i stanowisk osób ją podpisujących oraz pośredniczących (m.in. bliski krewny zmarłego kardynała Sapiehy), treści oświadczenia „ujawnionych” i innych danych.
Sensacyjna treść artykułu była różnie komentowana. Wiele osób twierdziło, że rzekome ujawnienie się kierownictwa WiN-u to „lipa”, a ujęci konspiratorzy zostali nakłonieni przez władze do takiej wersji. Inni uważali, że wobec bezsensowności dalszej działalności ujawniający się liczyli na złagodzenie kary. Były też głosy krytyczne pod adresem kierownictwa WiN-u, że tylko „utrudniali życie w Polsce” i powinni siedzieć w więzieniu. Występowały także opinie, że to niemożliwe, aby „winowcy” sami się ujawnili, wiedząc, co ich czeka za nielegalną działalność, i nikt nie powinien teraz „wierzyć gazetom”. Podejrzewano, że opublikowanie takiej wieści miało spowodować ujawnienie się pozostałych, pozostających w podziemiu osób. I to właśnie ta ostatnia wersja była oparta na prawdzie.
TW donoszą o opiniach niepołomiczan i staniątczan
Tajni współpracownicy bezpieki szybko otrzymali zadanie sondowania reakcji społeczeństwa, a niektórzy od razu zadziałali z własnej inicjatywy, także w Niepołomicach i Staniątkach. Informatorzy, tzw. kontakty operacyjne, osoby zaufane, donosili funkcjonariuszom bocheńskiego UB o wypowiedziach konkretnych osób w sprawie ujawnienia się zarządu WiN.
Pochodzący ze Staniątek, dość aktywnie działający tajny informator „D…..rz”, przekazywał opinie wyrażane zarówno przez staniątczan, jak i inne osoby z jego kolejarskiego środowiska zawodowego.
Jeden z niepołomickich kontaktów operacyjnych sam prowokował niepołomiczan do wypowiedzi, zagadując klientów prowadzonej przez niego placówki handlowej.
Inny współpracownik doniósł do UB, że w prawdziwość podawanych przez prasę faktów powątpiewa były akowiec, oficer Kedywu, nauczyciel, Mieczysław Cieślik „Koral” (w donosie mylnie podane imię – Marian). Cieślik podawał w wątpliwość, czy rzeczywiście ujawniający się zostali aresztowani, sugerując mistyfikację organów bezpieczeństwa.
Indagowani byli członkowie miejscowego Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego (SD). Jeden z niepołomiczan krytycznie oceniających WiN, dobrze znany miejscowym członek SD, miał rzekomo stwierdzić, że „cały WiN powinno się zamknąć”.
Trudno dzisiaj ocenić, czy wszystkie krytyczne wobec WiN wypowiedzi były szczere, czy w jakimś stopniu były wyrazem asekuracyjnego zachowania się indagowanych.
Wojciech Wójcik
wojcik.wojciech@interia.eu
Najważniejsze źródła:
Archiwum Oddziałowe IPN w Krakowie
Archiwum Oddziałowe IPN w Warszawie
Komentarze
Prześlij komentarz