Chu…a macie do mnie. Jestem z UB!


10 lutego 1954 r. w pociągu osobowym, który odjechał z Dworca Głównego w Krakowie o godz. 19:40 w kierunku Bochni, panował duży tłok. Wagony typu „pulman” były przepełnione. Już przed przystankiem Węgrzce Wielkie w trakcie przemieszczania się podróżnych wąskim korytarzem w kierunku wyjścia doszło do agresywnych utarczek słownych. Tragiczny finał sprzeczki kilku pasażerów miał miejsce na stacji w Podłężu. W wyniku pobicia przez funkcjonariusza UB 48-letni Stanisław Goryczka z Gruszek doznał ciężkich uszkodzeń ciała.


26-letni sierż. Karol Turecki, urodzony w Zagórzu, a zamieszkały w Krakowie, od 1951 r. był pracownikiem operacyjnym – wywiadowcą w Wydziale „A” (obserwacja zewnętrzna) Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa (WUBP) w Krakowie. Zanim został funkcjonariuszem UB, odbył dwuletnią służbę wojskową w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego i po jej ukończeniu postanowił pracować w aparacie bezpieczeństwa. W 1948 r. w Zagórzu wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej, a odbywając zasadniczą służbę wojskową, w 1950 r. złożył akces do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. 

Pierwsze „występy”

Już na początku służby w UB (maj 1951 r. – wartownik Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Limanowej) zaczął być znany z nadużywania alkoholu i awanturniczych zachowań. M.in. w arkuszu słuchacza Szkoły Międzywojewódzkiej WUBP (SM WUBP) w Krakowie, w uwagach komisji kwalifikacyjnej, odnotowano: Przyjąć na szkołę, otoczyć opieką w nauce – trochę „chuligan”.


Arkusz słuchacza Szkoły Międzywojewódzkiej WUBP w Krakowie, Karola Tureckiego. Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie


Na początku kursu, zaledwie po kilkunastu dniach, wraz z kolegami samowolnie oddalili się ze szkoły, upili się, a gdy wracali do koszar, jeden z nich usiłował zgwałcić kucharkę wracającą z pracy w SM WUBP. Mężczyzna został potem wydalony ze służby. 

Gdy kucharka uciekła na chronioną przez wartowników posesję, zamieszkałą przez wyższego dowódcę wojskowego, Turecki uderzył jednego z wartowników, ale sam też został uderzony przez niego w głowę kolbą „pepeszy”. Doznanymi wtedy obrażeniami (przebywał dwa tygodnie w szpitalu), mającymi rzekomo skutkować trudnościami w koncentracji, uzasadniał prośbę o zwolnienie go z kursu, do czego przychylili się przełożeni. Za swoje zachowanie ukarany został pięcioma dniami aresztu i, pozostając w dyspozycji szefa WUBP w Krakowie, został przydzielony do służby w Wydziale „A”.


Fragment raportu z dochodzenia przeciwko kursantom Szkoły Międzywojewódzkiej WUBP w Krakowie. Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie 


Trochę(?) wypili

10 lutego 1954 r. w godzinach przedpołudniowych Turecki, mając wolne po służbie, udał się do swojej kuzynki z Zagórza zamieszkałej w Krakowie przy ulicy Kościuszki. Przybył również do niej jej brat, Stefan B. Około godziny 15-tej obaj wraz z synem kuzynki udali się w kierunku dworca kolejowego, gdyż B. wracał do domu (przyjechał do Krakowa, by podjąć wypłatę z Huty im. Lenina, a przy okazji odwiedził siostrę), a Turecki postanowił również udać się do Zagórza, by odwiedzić swoich starszych rodziców, gdyż – jak poinformował go B. – byli chorzy.

Kierując się do stacji, wszyscy trzej wstąpili do restauracji przy ulicy Zwierzynieckiej, gdzie spożywali piwo oraz wypili pół litra wódki. Po tym Turecki i B. dojechali do dworca tramwajem, lecz spóźnili się na pociąg o 17:18. Na dworcu spotkali się z braćmi Cz., Józefem i Stanisławem – również z Zagórza. Józef poczęstował znajomych wódką (0,25 l), wypili także piwo. Zanim pociąg został podstawiony, B. wyjął z torby swoje pół litra czystej i opróżnili butelkę przed wejściem do wagonu. 

Drażliwi i zaczepni po alkoholu

Przed zagórzanami do tego samego wagonu wsiedli m.in. mieszkaniec Gruszek, Stanisław Goryczka, i Józef Gajewski z Brzezia, powracający z pracy do domu. Ponieważ wagon był już zatłoczony, stanęli w pobliżu wyjścia. Jak później zeznał Goryczka, przed zajęciem miejsca w pociągu wypił na dworcu cztery duże, grzane piwa. Ponieważ zagórzanie głośno narzekali, że pasażerowie się „cisną”, Goryczka miał im powiedzieć, że przecież wszyscy chcą jechać i wszystkim jest ciasno.  Na odcinku Węgrzce Wielkie – Podłęże pomiędzy Goryczką a B. i Tureckim doszło do ostrej wymiany zdań. Jak zeznał później Gajewski, Goryczka, będący dobrze pijany, ostro sprzeczał się m.in. z B., zwracając się do niego słowami: Ty bucu, ja ci uszy poobrywam! Do rozmowy włączył się Turecki słowami skierowanymi do Goryczki: Ty stary bucu. Ty mnie popamiętasz w Podłężu! 

Jak się odgroził, tak zrobił

Po przyjeździe i zatrzymaniu się pociągu w stacji Podłęże z wagonu na peron wysiadło kilku pasażerów, w tym Turecki ze swoimi znajomymi. Gdy miał już stawać na schodkach, lufą (właściwie zamkiem) wyciągniętego pistoletu TT uderzył dwukrotnie Goryczkę tzw. „płazem” w głowę. Bezpośrednio po tym chwycił go za klapę płaszcza i pociągnął na schodki. Jeden z mężczyzn wychodzących za Goryczką popchnął go, i obaj, tj. Goryczka i Turecki, wypadli na peron, przewracając się. Leżący twarzą do ziemi gruszczanin był dalej uderzany pistoletem przez ubowca po głowie, z której obficie lała się krew. Według późniejszych zeznań innych pasażerów ofiara była również bita i kopana prawdopodobnie przez znajomych Tureckiego. 

W reakcji na wołanie napadniętego o pomoc przybiegli pełniący w stacji służbę funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei (sokiści) i kolejarze. W  międzyczasie Turecki i jego znajomi oddalili się w kierunku stacyjnego bufetu.

Pistolet TT (Tokariewa), kaliber 7,62

 

Chu…a macie do mnie. Jestem z UB!

Rannego z zakrwawioną głową odprowadzono na dyżurkę, gdzie obmyto mu rany i wstępnie zaopatrzono. Następnie sokiści udali się z pokrzywdzonym do bufetu, by wskazał napastnika. Bez problemu rozpoznał Tureckiego, jak i innych towarzyszących mu mężczyzn, w tym tego, który go wypchnął z wagonu na peron. Zagórzanie, w tym Turecki mający ślady krwi na rękach, zostali doprowadzeni przez sokistów do dyżurki stacyjnej, gdzie na żądanie dyżurnego stacji okazali karty meldunkowe. Po zdaniu relacji dyżurnemu ruchu funkcjonariusze SOK próbowali silą odebrać ubowcowi broń, lecz bezskutecznie. Dyżurny zadzwonił do posterunku milicji obywatelskiej (MO) w Niepołomicach z informacją, że sokiści ujęli sprawców pobicia podróżnego, i prosił o przybycie patrolu. 

Po piętnastu minutach na miejsce przybył st. sierż. Władysław Kopeć – komendant niepołomickiego posterunku MO – wraz z sierż. Franciszkiem Kapatą. Komendant po krótkiej  rozmowie w osobnym pomieszczeniu chciał wylegitymować Tureckiego i zażądał od niego wydania broni. Ten zdecydowanie odmówił wykonania polecenia, ubliżając milicjantowi. Usiłował go uderzyć oraz głośno oświadczył: Nie wy daliście mi broń. Chu…a macie do mnie. Jestem z UB! Szybko się okazało, że grubo się mylił. Milicjanci z pomocą sokistów złapali go za ramiona i przysłowiowy „wszarz” (w pospolitym znaczeniu – owłosienie głowy, częste siedlisko wesz; człowiek nikczemny, kawał drania…) oraz skuli kajdankami. W trakcie obezwładniania Turecki dalej ubliżał milicjantom i sokistom, nazywając ich skur…nami, pachołkami. Groził, że ich powystrzela. 

Publiczne znieważenie funkcjonariuszy, nakłanianie do fałszywych zeznań

Wszyscy zagórzanie (Turecki, B. i bracia Cz.) zostali zatrzymani i dowiezieni samochodem do posterunku w Niepołomicach. Tureckiego umieszczono w osobnej celi, lecz nie było problemu, by mógł się komunikować z pozostałymi zatrzymanymi znajomymi. Nakłaniał ich, aby m.in. zeznali, że niczego nie widzieli oraz że spotkali się dopiero w stacyjnym bufecie w Podłężu. Do Niepołomic przyjechało dwóch funkcjonariuszy UB i zabrali Tureckiego do Krakowa. Sprawca pobicia powiedział do nich w obecności komendanta posterunku, że faktycznie uderzył pistoletem Goryczkę, gdyż ten rzekomo bił jego brata, co było oczywiście nieprawdą. 

Ustalono naocznych świadków pobicia Goryczki, tj. Gajewskiego i Stanisławę Kasinę z Podłęża, oraz świadków agresywnego zachowania się Tureckiego bezpośrednio po zdarzeniu (Szewczyk, sekr. Gminny PZPR w Szarowie, Piotr Szewczyk z Niepołomic, Książek ze Staniątek, Tadeusz Korbut z Podłęża, Stanisław Rachwał z Podłęża oraz Stefan Witek, zawiadowca podłęskiej stacji PKP). Inni szybko rozeszli się, by uniknąć przesłuchiwania.

Komendant Kopeć w meldunku ze zdarzenia podkreślił, że „... Karol Turecki swoim zachowaniem poderwał opinię nie tylko sobie, ale i wszystkim pracownikom aparatu bezpieczeństwa, gdyż głośno się wyrażał, że jest funkcjonariuszem UB, a zarazem publicznie, w gorszący sposób znieważył milicjantów i sokistów.”

Ciężkie uszkodzenie ciała

Z uwagi na ciężkie obrażenia głowy u Goryczki wezwano pogotowie i ranny został odwieziony do szpitala przy ulicy Siemiradzkiego w Krakowie. Przebadanie Goryczki w Klinice Chirurgicznej Akademii Medycznej przy ul. Kopernika w Krakowie wykazało, że doznał m.in. „załamania kości ciemieniowej lewej i wgniecenia kości czołowej lewej”. Ponadto stwierdzono „obrzęk i zasinienie powieki oka lewego” z raną, którą zszyto w Klinice Okulistycznej. Przeprowadzono zabiegi operacyjne poprzez wywiercenie trepanem dwóch otworów w czaszce, usunięto kawałki zmiażdżonych i połamanych kości ciemieniowej i czołowej. Pacjent skarżył się również, że niedosłyszy na lewe ucho. 3 marca został wypisany ze szpitala z zaleceniem leżenia przez trzy tygodnie i poddania się kontroli po tym okresie.

Przesłuchania

Na drugi dzień Turecki został przesłuchany w charakterze podejrzanego przez oficera WUBP w Krakowie. Prawdopodobnie był przekonany, że jego znajomi potwierdzą wersję zdarzenia, do której ich nakłaniał w niepołomickim posterunku MO. Wyjaśniając, trzykrotnie zaprzeczył, jakoby dzień wcześniej spożywał alkohol i miał kogoś pobić, czy też uczestniczyć w słownej utarczce. Oświadczył, że do Podłęża przyjechał sam, a Stefana B. i braci Cz. spotkał dopiero w stacyjnym bufecie. Według niego ranny miał w ogóle nie wskazywać na niego jako sprawcę pobicia, gdy wszyscy przebywali w pomieszczeniu dyżurnego stacji. Potwierdził, że nie chciał milicjantom oddać pistoletu, oznajmiając im, że jest funkcjonariuszem UB. Zaprzeczył, jakoby miał ubliżać milicjantom i sokistom. Zasłonił się niepamięcią, aby miał powiedzieć do komendanta posterunku, że uderzył kogoś pistoletem, gdyż ten bił jego brata.

W kolejnym dniu zeznania złożył Stefan B., oświadczając, że zna Tureckiego, gdyż jest to jego kuzyn, a ich domy rodzinne w Zagórzu są 30 m od siebie. Potwierdził spożywanie 10 lutego alkoholu z Tureckim i braćmi Cz., podając dokładnie jego ilości i rodzaje, lecz oświadczył, że nie byli po tym pijani, a tylko podchmieleni. Podał również okoliczności sprzeczki w pociągu oraz fakt, że Turecki pobił pistoletem jednego z pasażerów. Oświadczył ponadto, że w dyżurce stacyjnej Goryczka wskazał Tureckiego jako sprawcę pobicia. Opowiedział, jak sokiści próbowali napastnikowi odebrać broń i że był bardzo zdenerwowany. Potwierdził, że Turecki nie chciał oddać pistoletu przybyłym milicjantom, a ci w końcu mu go odebrali siłą z pomocą strażników i skuli kajdankami. W trakcie tej czynności jeden z sokistów miał uderzyć Tureckiego ręką w głowę.   

Stanisław Cz. swoim zeznaniem potwierdził podany przez B. przebieg zajścia w pociągu i na dyżurce, dodając, że widział, jak Turecki bił Goryczkę pistoletem po głowie, gdy ten już leżał twarzą do ziemi i w ogóle się nie bronił. Zeznał również, że Turecki nakłaniał ich na dyżurce kolejowej jak i w milicyjnym posterunku, aby nie wydali go jako sprawcy pobicia.

Podobnie zeznał Józef Cz. Potwierdził on słowa komendanta, iż Turecki wulgarnie ubliżał funkcjonariuszom.  

Areszt tymczasowy i dyscyplinarne zwolnienie

13 lutego Rejonowy Prokurator Wojskowy w Krakowie wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Tureckiego przez jeden miesiąc, a później przedłużył je o kolejny.

Turecki, przesłuchiwany ponownie 15 lutego, przyznał się do pobicia Goryczki i nakłaniania znajomych do fałszywych zeznań, z tym, że podał, jakoby w pociągu uderzył pasażera butelką po wódce, a pistoletem dopiero na peronie. Miał być do tego sprowokowany przez przyszłą ofiarę nazwaniem go „bucem” i rzekomym wyciągnięciem ręki, by go uderzyć. Oświadczył, że jego pierwsze, kłamliwe wyjaśnienia, były spowodowane obawą o konsekwencje czynu, a ponadto nie przypuszczał, iż jego znajomi – świadkowie zdarzenia – „zdradzą go”, zamiast podać zasugerowaną im wersję. 

Fakt, że Goryczka w pociągu obraził w sposób wulgarny Tureckiego, potwierdził Gajewski. Miał upomnieć Goryczkę słowami: Staszek uspokój się, co ty robisz.

Przełożeni Tureckiego nie mieli wątpliwości co do jego zawinionego, przestępczego zachowania. 20 lutego naczelnik wydziału wystąpił do szefa WUBP w Krakowie z wnioskiem o dyscyplinarne zwolnienie sierżanta, co nastąpiło z dniem 28 lutego. 


Fragment raportu z przeprowadzonego dochodzenia przeciwko sierż. Karolowi Tureckiemu z WUBP w Krakowie . Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie


Ujawnienie wcześniejszego naruszenia prawa

26 marca aresztowany Karol Turecki został kolejny raz przesłuchany, tym razem na okoliczność niezgodnego z prawem użycia broni służbowej w styczniu 1954 r. na drodze w Zagórzu. Nie wiadomo, kto o tym doniósł UB. Podejrzany przyznał się, że będąc w stanie nietrzeźwym, oddał sześć strzałów na wiwat. Było to po północy, po wcześniejszym spożyciu alkoholu ze znajomymi u pp. Juszczyków. Na usprawiedliwienie podał, że, będąc pijany, nie zdawał sobie sprawy, jakie go spotkają konsekwencje za to zachowanie.

Kolejny raz przyznał się również do nakłaniania swoich znajomych do złożenia fałszywych zeznań w sprawie zdarzenia w lutym na stacji kolejowej w Podłężu.

Oskarżenie, proces i skazanie

27 marca ppor. Szot z WUBP w Krakowie sporządził akt oskarżenia Karola Tureckiego o popełnienie wymienionych trzech czynów. Rejonowy Prokurator Wojskowy wniósł do Wojskowego Sądu Rejonowego w Krakowie o oddanie Tureckiego pod sąd. Sędzia przychylił się do wniosku, ustalił termin rozprawy i utrzymał tymczasowe aresztowanie oskarżonego. Do pierwszej rozprawy doszło 14 kwietnia 1954 r. Świadkowie, w tym zagórzanie, podtrzymali swoje zeznania złożone w dochodzeniu. Przewód kontynuowano 6 maja i zakończono wyrokiem skazującym Tureckiego na karę łączną 2 lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności, który uprawomocnił się 14 maja. Oskarżonego i skazanego z art. 164 Kodeksu Karnego Wojska Polskiego (użycie broni niezgodnie z przepisami) i z art. 240 Kodeksu Karnego (ciężkie uszkodzenie ciała w wyniku pobicia) uniewinniono od nakłaniania świadków do fałszywych zeznań, gdyż faktycznie, gdy do tego doszło, to wszyscy – Turecki, Stefan B. i bracia Cz. – będąc zatrzymanymi, mieli wtedy status osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa, a nie świadków (podejrzani, oskarżeni mogą składać wyjaśnienia na swoją korzyść, np. zatajając, bądź podając nieprawdę).



Fragmenty prawomocnego wyroku dotyczącego Karola Tureckiego. Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie

21 maja sędzia WSR mjr Tołkan wysłał pismo do Prokuratora Wojewódzkiego w Krakowie, w którym polecił skonfrontować trzech zagórzan w charakterze podejrzanych oraz skazanego Tureckiego ze świadkami Stanisławą Kasiną, Julianem Górą z Dąbrowy i pokrzywdzonym Goryczką, którzy twierdzili, że napastników było więcej. W czasie rozprawy czynność nie mogła być przeprowadzona, gdyż Kasina i Góra złożyli zeznania obciążające zagórzan, gdy ci już opuścili sąd. Nie miało to jednak znaczenia dla osądzenia samego Tureckiego. Ciekawe, że on nie obciążył swoich znajomych w rewanżu za ich brak solidarności, tj. za niepodjęcie sugerowanej im wersji przebiegu zdarzenia. Nie wiadomo, jak ten wątek sprawy się zakończył. Już wtedy, tj. od 6 maja, likwidowano wojskowe sądy rejonowe, zastępując je sądami powszechnymi.

Więzienie i przedterminowe zwolnienie

Skazany Turecki na początku 1955 r. zaczął ubiegać się o warunkowe, przedterminowe zwolnienie z odbywania kary. Odbywał ją w Ośrodku Pracy Więźniów (OPW) w Brzeszczach. Jednak ujemna opinia Komendanta OPW z 25 lutego 1955 r. (trzy kary dyscyplinarne, w tym za kategoryczną odmowę podjęcia pracy w kopalni, „manifestacyjną odmowę pójścia do pracy przed zmianą”, niedopilnowanie porządku i czystości, łamanie regulaminu więziennego) nie dała podstaw do przedterminowego zwolnienia. W kolejnej opinii uwzględniono zmianę zachowania więźnia. W ciągu 6 miesięcy i 24 dni pracy w kopalni wyrabiał 118 % normy, stosował się do regulaminu, należycie wykonywał polecenia, okazał skruchę za popełnione przestępstwa, chociaż dalej uważał, że został ukarany zbyt surowo (choć za pobicie z opisanymi skutkami górne zagrożenie karą pozbawienia wolności wynosiło pięć lat).


Wniosek Wojskowego Prokuratora Rejonowego o warunkowe zwolnienie Karola Tureckiego z dalszego odbywania kary. Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie

Prokurator wojskowy wystąpił o zwolnienie więźnia z dalszego odbywania kary, a sąd postanowieniem z 5 lipca 1955 r. uwzględnił wniosek, skracając warunkowo karę, której termin upływał 11 sierpnia 1956 r.     




 


Komentarze

Popularne posty