Śmiertelny strzał na posterunku
22 marca 1946 r. tuż przed 12:00 w niepołomickim posterunku Milicji Obywatelskiej przebywało dwoje interesantów, komendant jednostki, młody milicjant i sowiecki żołnierz. Kilka minut po przybyciu dwóch innych milicjantów z pomieszczenia wypoczynkowego rozległ się odgłos wystrzału. Po upływie kwadransa szeregowy Karol Kramarz już nie żył. Został przypadkowo, śmiertelnie postrzelony przez kolegę, milicjanta przybyłego z posterunku w Kłaju. Jak doszło do tej tragedii?
Garnitur od sowieta
22 marca 1946 r. we wczesnych godzinach rannych przybył do posterunku MO w Niepołomicach sowiecki żołnierz. Oferował obecnym milicjantom sprzedaż ubrania męskiego w dobrym stanie, za dwa tys. złotych. Obecny w jednostce szer. Augustyn Gębicki, przeniesiony do Niepołomic 1 września 1945 r. z posterunku MO w Targowisku, wiedział, że jego brat stryjeczny, też milicjant, szer. Władysław Gębicki z posterunku w Kłaju, jest na kupnie garnituru (obaj pochodzili z Szarowa i wstąpili do milicji w marcu 1945 r.). Augustyn wsiadł na rower i udał się do Kłaja, by powiadomić kuzyna o ofercie. Ten faktycznie był nadal zainteresowany kupnem ubrania, dlatego obaj pojechali do Niepołomic.
Akta osobowe szer. Milicji Obywatelskiej Władysława Gębickiego. Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie
W tym czasie, w kancelarii posterunku mieszczącego się w niepołomickim zamku, komendant jednostki kpr. Jeremiasz Wajler przesłuchiwał Marię Łapaj. Przy drugim biurku czekał na przesłuchanie około 17-letni chłopak. W kancelarii był również posterunkowy MO, 22-letni Karol Kramarz. Wówczas zgłosił się do niego znajomy mu niepołomiczanin, 21-letni Marian Palonek, celem uzyskania zaświadczenia o zgłoszeniu zagubienia dokumentów osobistych. W trakcie wypisywania zaświadczenia do posterunku przybyli ww. Gębiccy. Przeszli do pomieszczenia wypoczynkowego, gdzie na łóżku leżał wspomniany wyżej sowiecki żołnierz, a na stole rozłożony był garnitur. Gdy Gębiccy zaczęli oglądać oferowane do sprzedaży ubranie, Kramarz przerwał pisanie zaświadczenia i – prosząc Palonka, by chwilę poczekał – wszedł do pokoju, gdzie trwała prezentacja garnituru. Zaciekawiony Palonek za chwilę poszedł za Kramarzem, nie przypuszczając nawet, że będzie bezpośrednim świadkiem tragicznego zdarzenia.
Śmiertelny strzał
Pierwszy przymierzył marynarkę Wł. Gębicki, następnie ubrał ją Kramarz i przekazał A. Gębickiemu. Wtedy Wł. Gębicki pochwalił się Kramarzowi, że pięć dni wcześniej nabył fajny pistolet, Parabellum, kaliber 9 mm (rzekomo od jakiegoś sowieckiego żołnierza), ale nie zdążył go jeszcze zarejestrować w Komendzie Powiatowej MO w Bochni. Kramarz wyraził ochotę na obejrzenie broni. Gębicki wyjął z marynarki pistolet. Przekazując go Kramarzowi, miał go uprzedzić, że magazynek jest załadowany nabojami. Chwilę po tym, jak Kramarz zwrócił broń właścicielowi, ten oddał niekontrolowany strzał. Wystrzelony pocisk ugodził Kramarza w brzuch, poniżej pępka, z prawej strony. Postrzelony chwycił się rękami za brzuch, krzyknął „doktora!”, zdołał zrobić parę kroków, wchodząc do kancelarii, i upadł na posadzkę. Nieprzytomnego, krwawiącego, ułożono go na łóżku. Gdy Gębicki zdał sobie sprawę, co zrobił koledze, z którym był w bardzo dobrych relacjach koleżeńskich, rwał sobie włosy z głowy.
Pistolet Parabellum wz. 08 kaliber 9 mm. Z takiej broni został śmiertelnie postrzelony szer. Karol Kramarz
Komendant Wajler, zorientowawszy się w sytuacji, natychmiast polecił A. Gębickiemu udać się po lekarza. Na miejsce po kilkunastu minutach przybył dr Tadeusz Zieja. Zastał pacjenta w agonii. Kramarz zmarł trzy minuty później.
Czynności na miejscu zdarzenia
Powiadomiony o zdarzeniu i poproszony do posterunku sędzia grodzki dr Antoni Pająk dokonał na miejscu zewnętrznych oględzin ciała ofiary, przybierając do czynności dr. Zieję jako biegłego. Lekarz stwierdził, że zgon szer. Kramarza nastąpił na skutek postrzelenia, w wyniku czego uszkodzona została aorta brzuszna i nastąpiło szybkie wykrwawienie. Wobec oczywistych przyczyn zgonu odstąpiono od skierowania ciała na sekcję. Sędzia po oględzinach osobiście przesłuchał w niezbędnym zakresie świadków, tj. Palonka i A. Gębickiego, a także Wł. Gębickiego w charakterze podejrzanego. Ten przyznał się, że „… z powodu nieostrożności spowodował nieszczęśliwy wypadek…”.
Sprawca śmiertelnego postrzelenia po odebraniu mu broni został zatrzymany i umieszczony najpierw w milicyjnym areszcie przy Komendzie Powiatowej MO w Bochni, a później w KWMO w Krakowie.
Szkic sytuacyjny posterunku MO mieszczącego się w zamku w Niepołomicach. Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie
Areszt tymczasowy
Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu podejrzanego wojskowy prokurator rejonowy wydał dopiero 11 maja 1946 r. Tak długie zatrzymanie bez postanowienia o areszcie tymczasowym wcale nie było wtedy rzadką praktyką. Prośba obrońcy Gębickiego o uchylenie aresztu lub jego zamianę na łagodniejszy środek zapobiegawczy nie została uwzględniona. Podobnie ówczesny komendant wojewódzki w Krakowie mjr Gruda wniósł do wojskowego prokuratora rejonowego o zamianę aresztu na dozór milicyjny, argumentując wniosek dobrą opinią o aresztowanym milicjancie, jego nieumyślnym zadziałaniu a także dużymi, trudnymi do uzupełnienia brakami kadrowymi bocheńskiej komendy spowodowanymi śmiercią dziesięciu funkcjonariuszy. Ci zginęli w Sobolowie koło Łapanowa. 31 marca kpt. Dubaniowski „Salwa” pozostający w podziemiu antykomunistycznym urządził wraz ze swoim oddziałem skuteczną zasadzkę na powracających do Krakowa z wiecu w Łapanowie funkcjonariuszy partyjnych (PPR, PSL) w obstawie milicyjnej. Zginął wtedy m.in. komendant powiatowy MO w Bochni.
Akta dochodzenia przeciwko Wł. Gębickiemu. Oddziałowe Archiwum IPN w Krakowie
Zeznania świadków i wyjaśnienia podejrzanego
Kolejne czynności dochodzeniowe z udziałem świadków i podejrzanego przeprowadził kilka dni po zdarzeniu st. sierż. Franciszek Puchała z Sekcji Kryminalnej Służby Śledczej KPMO w Bochni (przedwojenny policjant kryminalny, a w czasie okupacji niemieckiej funkcjonariusz polskiej policji kryminalnej, który współpracował z antyhitlerowskim podziemiem, po wojnie prześladowany przez UB za przyczynienie się do aresztowań członków Komunistycznej Partii Polski przed 1939 r.).
St. sierż. Puchała w drodze przesłuchań świadków i podejrzanego ustalił, że szer. Kramarz – według M. Palonka – najpierw uważnie oglądnął pistolet, następnie wypiął magazynek i trzymając go w lewej dłoni odwrócił się od stojących przed nim Gębickim i Palonkiem oraz, kierując broń w posadzkę, odciągnął zamek pistoletu (przeładował broń „na sucho”, tj. bez amunicji) i jeszcze nią manipulował, przy nadal odłączonym magazynku. Potwierdził to później również Wł. Gębicki, składając wyjaśnienia jako podejrzany.
Dalej zaistniały jednak rozbieżności w zeznaniach świadków, a także w wyjaśnieniach podejrzanego. A. Gębicki oświadczył, że wprawdzie był zajęty przymierzaniem ubrania i nie widział, kto trzymał pistolet, ale nie słyszał charakterystycznego trzasku, jaki występuje przy przeładowywaniu broni bądź przy odciąganiu zamka w tylne położenie bez wprowadzania naboju do komory nabojowej (bez podpiętego magazynka) – a przecież był oddalony tylko około 2-3 metry od oglądającego „parabelkę”. Jeżeli tak było, to oznaczałoby, że Wł. Gębicki dał pistolet Kramarzowi z wprowadzonym nabojem do lufy – co mogłoby być jednym z powodów późniejszego, przypadkowego strzału (samo odłączenie załadowanego magazynka nie dawało gwarancji niekontrolowanego użycia broni). Noszenie przeładowanej broni praktykowało wielu milicjantów mających z nią obycie, by skrócić czas potrzebny do jej natychmiastowego użycia. Wł. Gębicki z pewnością nie miał takiego doświadczenia, gdyż nie służył w wojsku, ani też nie przeszedł dostatecznego przeszkolenia w posługiwaniu się bronią palną.
Z kolei gdyby faktycznie nabój był wprowadzony do komory nabojowej, to przy odłączonym magazynku i odciągnięciu zamka w tylne położenie, wyrzutnik zahaczyłby o kryzę łuski i usunął nabój z pistoletu, eliminując niebezpieczną sytuację. Tego nikt z uczestniczących w zdarzeniu nie stwierdził, a z pewnością nie uszłoby to ich uwadze.
Świadek Palonek dalej zeznał, że Kramarz zwrócił pistolet Wł. Gębickiemu z dopiętym już magazynkiem (z pewnością niezabezpieczony, skoro broń wystrzeliła – no chyba, że Gębicki sam ją odbezpieczył). Tu należy nadmienić, że Palonek podał bardzo istotny szczegół, składając pierwsze zeznanie przed sędzią dr. Pająkiem: że Gębicki po przejęciu pistoletu od Kramarza przeładował ją i w tym momencie padł strzał, jak się później okazało, śmiertelny. Zeznając przed st. sierż. Puchałą, zmienił swoje poprzednie oświadczenie, twierdząc, że to Kramarz przeładował broń z dopiętym już magazynkiem i oddał ją Gębickiemu.
Wniosek Komendanta Wojewódzkiego MO w Krakowie o zamianę aresztu na dozór dla Wł. Gębickiego. Archiwum Oddziałowe IPN w Krakowie
Zasady sobie, a życie sobie
Nawet gdyby druga wersja zeznania Palonka była prawdziwa, to i tak odpowiedzialnym za nieumyślne, śmiertelne postrzelenie milicjanta był Wł. Gębicki. Nie zastosował się bowiem do podstawowych zasad bezpiecznego obchodzenia się z bronią (skierował pistolet w kierunku człowieka, gdy sytuacja tego nie wymagała; nie sprawdził, czy broń jest zabezpieczona, co w tym przypadku było bardzo łatwe, gdyż położenie bezpiecznika zewnętrznego w Parabellum jest doskonale widoczne; położył palec na spuście, gdy nie było uzasadnienia oddania ewentualnego strzału; nie sprawdził wskaźnika obecności naboju w komorze nabojowej – z tym, że nie każdy egzemplarz tej broni taki wskaźnik posiadał – nie wiadomo, jak było w tym przypadku).
Wł. Gębicki wyjaśniał w dochodzeniu, że przejmując broń od Kramarza stał przed nim w odległości kroku. Trzymając pistolet na wysokości brzucha Kramarza, nacisnął spust, by – jak się tłumaczył – „sprawdzić, czy broń się nie zacina”, a także nie przypuszczał, że magazynek został z powrotem dopięty, co z pewnością było łatwe do zauważenia. Przy kolejnym przesłuchaniu stwierdził, że „nacisnął spust bezwiednie”. Nie był w stanie wyjaśnić, dlaczego broń skierował w kierunku kolegi.
Zaświadczenie o nienagannej opinii Wł. Gębickiego w miejscu zamieszkania. Archiwum Oddziałowe IPN w Krakowie
Oskarżenie, wyrok i amnestia
Zgromadzony w postępowaniu materiał dowodowy dał podstawy do wydania postanowienia o pociągnięciu Wł. Gębickiego do odpowiedzialności karnej oraz sporządzenia aktu oskarżenia „o to, że 22 marca w lokalu posterunku MO w Niepołomicach pow. Bochnia przez nieostrożne obchodzenie się z bronią palną, uszkodził na ciele Karola Kramarza, z czego wynikła śmierć milicjanta Karola Kramarza.”, tj. o popełnienie przestępstwa z art. 163 § 2 Kodeksu Karnego Wojska Polskiego z 1944 r. (nieostrożne obchodzenie się z bronią służbową lub amunicją w wyniku czego nastąpiła śmierć człowieka, zagrożone karą więzienia, bez określenia dolnej ani górnej granicy wymiaru kary).
Rozprawa odbyła się 2 lipca 1946 r. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Krakowie pod przewodnictwem mjr. Stanisława Janiszewskiego i w tym samym dniu zapadł wyrok. Wł. Gębicki został skazany na karę jednego roku bezwzględnego więzienia z zaliczeniem mu na poczet kary faktycznego pozbawienia wolności od 22 marca.
Po odbyciu połowy orzeczonej kary wojskowy obrońca skazanego wniósł o warunkowe zwolnienie więźnia z reszty „nieodcierpionej kary wolnościowej”, argumentując wniosek tym, że: „Skazany jest przypadkowym przestępcą, przestępstwo popełnił na skutek nieostrożności i lekkomyślności a jego opinia wydana przez jego władze przełożone dowodzi, że nie zagraża on porządkowi prawnemu i należy przypuszczać, że nie popełni już przestępstwa. Zwolnienie go z odbycia reszty kary umożliwi mu dalszą pracę w szeregach Milicji Obywatelskiej, ku pożytkowi Społeczeństwa i Ojczyzny.” Wniosek poparł również nienaganną opinią o więźniu wydaną przez zarząd zakładu karnego przy ulicy Senackiej w Krakowie.
Niezależnie od obrońcy, skazany również wystąpił z prośbą o zwolnienie go z dalszego odbywania kary, uzasadniając ją następująco: „… pragnę szczerze pracować dla demokratycznej Polski i zarazem dać utrzymanie starej matce z trojgiem małych dzieci, którzy byli na mojem utrzymaniu”. Faktycznie Gębicki miał siedmioro rodzeństwa, w tym troje nieletnich. Jego ojciec zmarł w 1943 r., a on sam w czasie wojny został zmuszony do pracy w Baudienście, niemieckiej służbie budowlanej. Później pracował w Mitropie (odpowiednik polskiego „Warsu”) na krakowskim dworcu kolejowym.
Wojskowy Sąd Rejonowy odrzucił prośby o warunkowe zwolnienie, uzasadniając to rodzajem popełnionego przestępstwa i stosunkowo łagodną, orzeczoną karą. Gdy weszła w życie ustawa o amnestii z 22 lutego 1947 r., która objęła Wł. Gębickiego, skazany wyszedł z więzienia na 16 dni przed końcem kary. Ostatecznie został zwolniony z milicji z dniem 22 marca 1946 r.
Nieszczęścia chodzą po ludziach, parami
Los nie był łaskawy dla Wł. Gębickiego, a przede wszystkim dla szer. Kramarza. Chociaż kara, jaką otrzymał za nieumyślne pozbawienie życia swojego towarzysza służby i kolegi, nie była wysoka, to jednak świadomość uśmiercenia drugiego człowieka przez nieostrożność i lekkomyślność towarzyszyła mu zapewne do ostatnich dni. Z pewnością do opisanej tragedii przyczyniło się też marne wyszkolenie milicjantów w tamtym czasie. Ten stan rzeczy w jakiejś mierze usprawiedliwiony był obiektywnymi przyczynami, m.in. brakiem czasu i warunków do szkolenia, wykwalifikowanej kadry instruktorskiej.
Wypadki z bronią z udziałem milicjantów zdarzały się po wojnie dość często. Kilkanaście miesięcy po opisanym wyżej zdarzeniu w sąsiedniej Woli Batorskiej zdarzył się również przypadek niekontrolowanego strzału. Tym razem ciężko raniony przez gościa weselnego (komendanta posterunku MO) uczestnik wesela przeżył. Główną przyczyną zdarzenia był spożyty alkohol. Przypadek sprawił, że wydarzyło się to na weselu, gdzie panem młodym był ww. Augustyn Gębicki, bezpośredni świadek opisanego wyżej postrzelenia milicjanta…
Komentarze
Prześlij komentarz