„Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” w Niepołomicach
80. rocznica mordu na setkach Żydów w Puszczy Niepołomickiej
Żydzi w Niepołomicach
Jak podaje portal Sztetl, Żydzi zaczęli się osiedlać w Niepołomicach w połowie XVIII wieku (istnieje przekaz, że pierwsi byli tu już jednak za Kazimierza Wielkiego). Społeczność rozwijała się, a jej udział w ogólnej liczbie mieszkańców Niepołomic od 1880 r. wynosił około 11 procent (400–500 osób) i ciągle wzrastał, do około 800 przed wrześniem 1939 r. i około dwóch i pół tysiąca w 1942 r. (wg Mojżesza Grünbauma).
Od XIX wieku Żydzi mieli swoją szkołę religijną (cheder) i synagogę z przyległym do niej cmentarzem (kirkutem). Przed wybuchem II wojny światowej w miasteczku były dwie synagogi (jedna przy dzisiejszej ulicy Bohaterów Getta, druga w pobliżu dawnego Dorbudu), żydowska łaźnia rytualna (mykwa) i ubojnia drobiu koszernego. Niepołomiccy Żydzi trudnili się przede wszystkim handlem i większość sklepów różnych branż należała do nich (najwięcej przy rynku). Byli właścicielami 16 karczm, zajmowali się też drobnym rzemiosłem. W okresie międzywojennym prowadzili składy (hurtownie): Polskiego Monopolu Tytoniowego, Polskiego Monopolu Spirytusowego (Pinkus Blumenfrucht), skład mąki (Warmann), skład węgla i drewna (Efraim Mames), a także piekarnie (Liban i Blonder) oraz restaurację (siostry Gresslerówny). Najbardziej znanymi w Niepołomicach żydowskimi rodzinami kupieckimi byli: Mamesowie, Kalfussowie, Wolffowie, Mayerowie, Blumenfruchtowie, Wasserbergowie, Pinkesfeldowie.
Przed 1 września 1939 r. Żydzi mieli dwóch przedstawicieli w 15-osobowej radzie miejskiej. Znanymi i szanowanymi wśród mieszkańców Niepołomic byli m. in. adwokat Adolf Baumfeld, lekarze: Adolf Pessel i Józef Wittlin, aptekarz Jakub Katz oraz utalentowani skrzypkowie: Leibek Blumenfrucht i Dawidowicz. Istniały organizacje dobroczynne Bikur Cholim i Gemilut Chesed, które wspomagały ubogie dzieci, starców i chorych.
W 1923 r. powstał Żydowski Klub Sportowy Puszcza, posiadający własną drużynę piłkarską. Klub działał tylko trzy lata, a nazwę po nim, tj. Klub Sportowy Puszcza, przejęła Niepołomianka. Dzieci żydowskie uczące się w chederach uczęszczały równolegle do polskich szkół podstawowych i szkoły handlowej.
Relacje pomiędzy społecznością żydowską i ludnością chrześcijańską układały się w Niepołomicach na ogół poprawnie, aczkolwiek dochodziło do zatargów, głównie na tle ekonomicznym. Np. gdy członkowie kółka rolniczego na Jazach chcieli przeciwstawić się żydowskiej dominacji w skupie cieląt i zaoferowali wyższe ceny, Żydzi – uznając to za przejaw antysemityzmu – skierowali sprawę do sądu (wg ustaleń p. Tadeusza Jasonka). Pod koniec XIX w., jak podaje p. Jasonek, w radzie miejskiej poruszono temat rzekomego zagrożenia pożarowego na składzie węgla prowadzonym przez Mamesów. Rozważano nawet głosowanie w tej kwestii, ale gdy Mames zadeklarował wpłatę do kasy miasta 125 złotych reńskich – z czego część miała być przeznaczona na potrzeby straży ogniowej – więcej już tego problemu nie podnoszono. Wg żydowskiego mieszkańca przedwojennych Niepołomic, Eliasza Richtera, pomimo że członkowie obu społeczności odnosili się do siebie grzecznie – nie darzyli się zaufaniem. Do groźnych rozbojów i sterroryzowania Żydów przez uzbrojone bandy doszło w 1919 r.
Niepołomiccy Żydzi nie prowadzili ożywionej działalności politycznej, ale byli wśród nich zwolennicy partii religijnych, organizacji syjonistycznych i lewicowych.
Cmentarz żydowski (kirkut) przy ul. Bohaterów Getta w Niepołomicach. Fot. Wojciech Wójcik
Konferencja w Wannsee
12 grudnia 1941 roku Adolf Hitler wygłosił w Kancelarii Rzeszy przemówienie, w którym oskarżył Żydów o rozpętanie wojny światowej. Joseph Goebbels zapisał w swoim dzienniku: „Co do kwestii żydowskiej Fuehrer jest zdecydowany zrobić z tym porządek. Przepowiedział, że jeżeli wywołają kolejną wojnę światową, doświadczą własnego unicestwienia. To nie były puste słowa. Oto mamy wojnę światową. Unicestwienie żydostwa musi stać się nieuniknionym skutkiem. Na tę kwestię trzeba patrzeć bez sentymentów".
16 grudnia 1941 roku gubernator Hans Frank, zwracając się do wysokich urzędników administracji, powiedział: „W Generalnym Gubernatorstwie mamy 2,5 miliona – a z tymi, którzy są spokrewnieni i tym podobne, 3,5 miliona Żydów. Nie możemy rozstrzelać 3,5 miliona Żydów, nie możemy ich otruć, ale musimy być w stanie podjąć kroki prowadzące do skutecznej eksterminacji".
20 stycznia 1942 roku na konferencji w Wannsee pod Berlinem Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) przedstawił plan „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej", którego konsekwencją miała być eksterminacja 11 milionów europejskich Żydów. Reinhard Heydrich (szef RSHA), organizator i prowadzący konferencję stwierdził, że: „Żydzi mają zginąć, przy czym najsilniejsi fizycznie, którzy przetrwają niewolniczą pracę, będą zgładzeni z zastosowaniem jakiejś radykalniejszej metody”. Sekretarz stanu Generalnego Gubernatorstwa Josef Buehler zabiegał na konferencji, aby realizację „ostatecznego rozwiązania” zacząć od jego terenu, na którym przebywało 2,5 miliona Żydów.
Obozy zagłady
Po konferencji w Wannsee, w celu przyspieszenia działań eksterminacyjnych, Niemcy rozpoczęli budowę obozów zagłady, w których Żydzi mieli być mordowani w komorach gazowych. Pierwszy taki obóz powstał jeszcze w grudniu 1941 roku w Chełmnie nad Nerem. Kolejne obozy to: Bełżec, Sobibór, Treblinka, Majdanek i Auschwitz-Birkenau.
Do obozów zagłady Żydów przywożono z gett utworzonych przez Niemców na zajętych przez nich ziemiach polskich, a także z innych krajów europejskich okupowanych przez III Rzeszę. Ogromna większość ofiar mordowana była tuż po przybyciu do obozów. Wypędzeni z wagonów ludzie musieli zostawić bagaż, a następnie pod pozorem kąpieli kierowano ich do przypominających łaźnie komór gazowych, gdzie byli uśmiercani. Zwłoki pomordowanych uprzątali więźniowie z tzw. Sonderkommano, paląc je w krematoriach lub specjalnych dołach.
Stworzony przez Niemców system eksterminacji ludności żydowskiej był niezwykle i przerażająco sprawny. Np. w Treblince w ciągu jednego dnia można było zagazować 10–12 tysięcy osób.
Oblicza się, że w obozach zagłady Niemcy zamordowali blisko 3 milionów Żydów. W Auschwitz-Birkenau około 960 tysięcy, w Treblince około 900 tysięcy, w Bełżcu około 500 tysięcy, w Sobiborze około 250 tysięcy, w Chełmnie nad Nerem około 150 tysięcy, na Majdanku około 60 tysięcy.
Poza obozami zagłady Żydzi ginęli w masowych egzekucjach, umierali z głodu i chorób w gettach, w czasie transportów na miejsce Zagłady, a także podczas „Marszów Śmierci" organizowanych przez Niemców w czasie ewakuacji obozów pod koniec wojny. Liczbę Żydów zamordowanych przez Niemców i ich sojuszników w czasie II wojny światowej ocenia się łącznie na około 6 milionów. Prawie 5 milionów z nich zgładzono na ziemiach polskich okupowanych przez III Rzeszę. Blisko 3 miliony ofiar to polscy Żydzi.
Żydzi w Niepołomicach pod okupacją niemiecką
8 września 1939 r. rano Niemcy wkroczyli do Niepołomic. Członkowie specjalnego pododdziału SS zgromadzili Żydów w rynku i przeklinając, obwiniali ich za wywołanie wojny oraz głosili, że powinni zostać rozstrzelani. Po obcięciu niektórym Żydom brody w połowie długości, ciągnęli ich za resztę zarostu i nakazali im śpiewać oraz tańczyć. Prawdopodobnie zachowanie SS-manów było obliczone na przekonanie Polaków żywiących niechęć czy nienawiść do Żydów, że mogą i powinni również ich prześladować. Następnie Niemcy kazali Żydom uciekać i oddawali strzały w powietrze. W tym samym dniu przymusili młodego Żyda o nazwisku Israel Lowfer (nazwisko podawane przez E. Richtera, wg M. Grünbauma natomiast brzmiało ono Leibler) do podpalenia synagogi. Chłopak pod groźbą zastrzelenia podpalił stos drewna oblany benzyną przez Niemców, ułożony wewnątrz obiektu, i ledwo uszedł z życiem z pożaru, wyskakując przez okno (później i tak zginął).
Niektórzy żydowscy mieszkańcy miasta, wobec postępującej ofensywy Niemców, uciekli w kierunku wschodnim. Już w pierwszym roku wojny sytuacja Żydów pogarszała się. Wprawdzie mogli jeszcze mieszkać w swoich domach, ale wprowadzone przez okupanta antyżydowskie prawo degradowało tę społeczność. Poza ograniczeniem swobód osobistych Żydzi byli pozbawiani majątków, zablokowano im konta i depozyty. Dzieciom odebrano możliwość uczęszczania do szkoły, zakazano uboju rytualnego i uczęszczania do synagog. Żydzi w wieku od 14 do 60 lat zostali zobowiązani do przymusowej pracy, najczęściej w postaci robót publicznych (sprzątanie miasta, odśnieżanie itd.). Społeczność żydowska często spotykała się z wrogością, pogardą i wyzyskiem, była prześladowana przez granatową policję. Np. policjant Gaweł był bezwzględny w ściąganiu haraczy. Wśród niepołomiczan czy mieszkańców okolicznych wsi były jednak osoby współczujące Żydom z powodu ich tragedii, czy pomagające im. Heroizm tych ludzi to temat na osobną historię.
Już w grudniu 1939 r. na wszystkich Żydów powyżej 12. roku życia mieszkających na terenie GG nałożono obowiązek noszenia na prawym ramieniu białych opasek z niebieskim znakiem gwiazdy Dawida, a od 1941 r. zmuszano ich do naszywania na wierzchnie ubrania żółtych gwiazd. Takim samym znakiem musieli oznaczyć swoje sklepy i inne przedsiębiorstwa, które wkrótce też utracili. Władze miejskie Niepołomic rozdysponowały zakłady pomiędzy ludzi ubiegających się o ich prowadzenie. Kilkoro świadków zeznało po wojnie, że jeden z lokali w rynku został przydzielony rodzinie za rzekomym poparciem administracji niemieckiej (dokumentu ze stosowną niemiecką adnotacją jednak nie odnaleziono).
Na początku Żydom nie wolno było chodzić na pocztę. Przesyłki mogli nadawać i odbierać z zagranicy tylko za pośrednictwem Judenratu (Żydowskiej Rady Starszych, której przewodził krewny ww. Efraima Mamesa – kupiec Chaim Mames). Zasadniczo Judenraty utworzone na polecenie Niemców nie cieszyły się dobrą opinią wśród Żydów, gdyż wykonywały polecenia okupanta.
We wtorki (dzień targowy) do godziny 11 Żydzi nie mogli wychodzić poza dom, a w szczególności wychodzić na rynek, by zakupić żywność. Zakaz ten został wprowadzony przez władze niemieckie rzekomo w reakcji na petycję skarżących się niepołomiczan nie-Żydów, że Żydzi wszystko im wykupują i „robią pasek” (wykupują deficytowy towar i sprzedają go po wyższej cenie). Żydzi próbowali omijać zakaz i nabywać żywność „od bab” idących na targ na drodze biegnącej przez Puszczę Niepołomicką. Gdy Niemcy się zorientowali, zaczęli wysyłać na tę drogę swoje patrole.
W Niepołomicach uprawiano handel wymienny, np. litr spirytusu można było wymienić na 4 kg mąki chlebowej i 2 kg mąki białej na bułki. Lekarze żydowscy mogli leczyć tylko pacjentów pochodzenia żydowskiego – pomimo że pozostali lekarze nie zawsze byli w stanie pomóc potrzebującym (w Niepołomicach była dość silna konkurencja w świadczeniu usług lekarskich, w tym wśród lekarzy pochodzenia żydowskiego). W 1940 r. Żydom ograniczono możliwość zmiany miejsca zamieszkania.
Zastępcą prezesa niepołomickiego Judenratu utworzonego wg Mojżesza Grünbauma 19 lutego 1942 r. (chyba pomylił się w swojej relacji, gdyż Irena Glück w swoim dzienniczku wspomina o niepołomickiej żydowskiej Radzie Starszych już w marcu 1941 r.) na polecenie bocheńskiego Landerkommissara (komisarza powiatowego) Baumanna, i jednocześnie pracownikiem terenowej agendy Żydowskiej Samopomocy Społecznej (ŻSS) był ww. Mojżesz Grünbaum (przeżył późniejszą akcję deportacyjną, był więźniem kilku obozów, doczekał końca wojny). ŻSS została powołana za przyzwoleniem okupanta już w 1939 r. i zajmowała się dobrowolną opieką nad ludnością żydowską zamieszkałą w Generalnej Guberni. Zebrane środki pieniężne, żywność, lekarstwa i odzież trafiały do najbardziej potrzebujących. W maju i czerwcu 1941 r. w najuboższej części społeczności żydowskiej występowały masowo tyfus plamisty i brzuszny oraz zawszenie.
Od lata 1940 r. w Niepołomicach zwiększała się liczba Żydów, gdyż do miasta przybywali przesiedleni z ziem wcielonych do III Rzeszy, pierwsi z Kalisza. Trafili tu również Żydzi, którzy zostali uznani za zbędnych w Krakowie i nie otrzymali ausweisów (legitymacji poświadczającej miejsce zatrudnienia, wydawanej w okresie okupacji przez niemieckich pracodawców, której posiadanie chroniło ludzi przez wywózką na roboty do Niemiec). Zostali oni objęci przesiedleniem do innych miejscowości w ramach „oczyszczania” Krakowa z tej nacji (Judenrein – „wolne od Żydów”). Żydzi ci znaleźli się w jeszcze gorszej sytuacji niż miejscowi, gdyż byli pozbawieni kontaktów, lokalnych znajomości, aczkolwiek większość z nich była dość zasobna w środki finansowe, przynajmniej na początku.
Niepołomicki Judenrat zwracał się do ŻSS z dramatycznymi prośbami o zwiększenie dla nich przydziałów żywności, która drożała w szybkim tempie. Np. chleb w maju 1941 r. podrożał z 7 zł/kg na 14 zł, w tym samym roku w okresie kilku miesięcy pszenica zdrożała z 1000 zł/100 kg na 1500 zł, jaja z 50 gr na 1,20 zł, ziemniaki z 60 gr/kg na 2 zł, masło z kilkunastu zł/kg na 35–40 zł. Ponadto niektóre towary były trudno dostępne nawet na kartki, jak np. mięso (podane ceny dotyczą towarów oferowanych w systemie pozakartkowym, który reglamentował je w głodowych racjach). Żeby przeżyć, ci, którym skończyły się pieniądze i nie mieli żadnych dochodów, musieli wyprzedawać wszystko, co posiadali.
Drożyzna dotykała prawie wszystkich mieszkańców. Niemcy próbowali reagować na to, ustanawiając oficjalny cennik, ale okazał się on trudny do wyegzekwowania. Wyjątek stanowiły zamożne rodziny żydowskie, jak np. Zuckermanowie, których było stać nawet na wystawne przyjęcia, np. 18 czerwca 1941 r. „z wódką, kanapkami z sardynkami i wątróbką i jajkami, byczkami w sosie, serem żółtym, cebulką, kurczakami z ziemniaczkami, mizerią i babką z czarną kawą” (z pamiętnika Ireny Glück). Stary Zuckerman był bardzo przedsiębiorczy i robił interesy z Niemcami.
W 1941 r. Niemcy zdemolowali żydowski cmentarz, a w grudniu tegoż roku nakazano Żydom oddać do Judenratu wszystkie futrzane rzeczy. Działo się to w środku mroźnej zimy. Okrutny nakaz był surowo egzekwowany. Świadczy o tym aresztowanie prezesa niepołomickiego Judenratu, gdy u jednej z Żydówek znaleziono futro.
Z dostępnych relacji wynika, że generalnie żołnierze niemieccy stacjonujący w Niepołomicach czy Staniątkach nie gnębili mieszkańców, w tym tych pochodzenia żydowskiego (w przeciwieństwie do Forstschutzu – niemieckiej straży leśnej). W zdecydowanej większości wojskowi byli w młodym wieku i pochodzili z Pomorza oraz Śląska. Kilku z nich współpracowało z miejscowym podziemiem. Ich rodzice, którzy podpisali Niemiecką Listę Narodowościową (Deutsche Volksliste), mieli słabe związki z Niemcami, ale to wystarczyło by zaliczono ich do IV grupy (osoby pochodzenia niemieckiego, które spolonizowały się i przed 1939 rokiem aktywnie współpracowały z władzami polskimi, nieoficjalnie nazywane przez Niemców renegatami). Nie przewidzieli, że z chwilą osiągnięcia wieku poborowego po ich synów lekką ręką sięgnie Hitler.
Glückowie w Niepołomicach
2 marca 1941 r. z Krakowa do Niepołomic przybyła żydowska rodzina 16-letniej Ireny Glück – w związku z nakazem opuszczenia Krakowa (Aussiedlung). Dziewczyna (jedynaczka) przyjechała tylko z matką. Ojciec – Leon Glück, lekarz (zmobilizowany w sierpniu 1939 r. jako oficer Wojska Polskiego cudem uniknął niewoli sowieckiej – uciekł z szeregu jeńców z pomocą pewnego czapnika na granicy), pozostał jeszcze w Krakowie. Pierwsze lokum Glückowie wynajęli przy ulicy Kościuszki i umeblowali je sprzętem przywiezionym wcześniej z poprzedniego miejsca zamieszkania. Na drugi dzień matka z córką dowiedziały się, że muszą stawić się do Krakowa po odbiór kenkart. Przyjechały do swojego mieszkania w Podgórzu. 6 marca po odbiorze kenkart Glückowie dowiedzieli się, że ich lokal został włączony do planowanego getta. 8 marca Glück podjął decyzję o wyjeździe do wynajętego mieszkania w Niepołomicach. Prawdopodobnie decyzja została powzięta po tym, jak SS-man sympatyzujący z córką ich znajomej powiedział, że „getto będzie tylko czasowo, gdyż Frank nie będzie mieszkał w Krakowie z Żydami”.
Przed wyjazdem Glückowie dowiedzieli się, że wynajęte u pp. B. za 100 zł mieszkanie wraz z ich meblami (oprócz łóżka i kanap) zostało zajęte na kwaterę wojskową. Nie udało im się odzyskać chociażby części kwoty zapłaconej z góry za miesiąc wynajmu. Do Niepołomic przyjechali 13 marca pod opieką jednego z naczelników policji granatowej w Krakowie (prawdopodobnie był znajomym Glücka). Irena przeklinała miasteczko, nazywając je wstrętną i zapadłą dziurą z dużą ilością wojska niemieckiego. Dziewczyna nie mogła pogodzić się, że Żydzi muszą kłaniać się każdemu żołnierzowi niemieckiemu. Pierwszą noc Glückowie przespali u państwa Mehlów, a następnie wynajęli mieszkanie przy ulicy Wąskiej u nauczycielki, p. Semlickiej (Irena wyrażała się o niej z wielkim szacunkiem). Na początku byli w nienajgorszej sytuacji materialnej, gdyż mieli pewne zasoby gotówki, a Leon uzyskał prawo do praktyki na terenie miasta – przy czym musiał się mieć na baczności, gdyż prowokacyjnie podsyłano mu katolickich pacjentów. Gdy Judenrat nakazał mu płacić 100 zł do kasy rady, Irena – choć przyznała, że to bardzo mała kwota – zapisała uwagę pod adresem członków niepołomickiej Rady Starszych w pamiętniku prowadzonym od 1940 r.: „Te Żydy to straszne dranie…”. Warto jednak zauważyć, że opinie na temat niepołomickiego Judenratu były podzielone wśród samych Żydów. Glücków było jeszcze stać, by córka pobierała lekcje z angielskiego i łaciny w domu p. Kołkowej w Boryczowie, u korepetytorki – p. Rauch.
Na początku grudnia 1941 r. rodzina przeprowadziła się do dwupokojowego mieszkania z elektryką i wc w domu pp. Królikowskich, tuż przy rynku, za 180 zł. Lokal był dość wygodny, ale zimny. Gdy przed położeniem się do łóżka było w nim 10 stopni, to rano już tylko 1–3.
Dane rejestracji archiwalnej Żydowskiego Instytutu Historycznego dotyczące Pamiętnika Ireny Glück.
„Przesiedlenie” do Wieliczki
10 czerwca 1942 r. do Niepołomic przybyli bocheński starosta (Kreishauptman) i jego pełnomocnik (Landkommissar), który w imieniu starosty częściowo zajmował się sprawami żydowskimi. Zapowiedzieli utworzenie getta na Piaskach, przy czym nie doszło wówczas do wywózek ani rozstrzelań. Prawdopodobnie dlatego, że Niepołomice nie sprawiały kłopotów staroście.
W lipcu Landkommissariat nałożył na niepołomickich Żydów kontrybucję w wysokości trzystu tysięcy złotych. Judenrat wynegocjował tę kwotę z żądanych czterystu tysięcy. 11 sierpnia wpłacono pieniądze (po siedemdziesiąt tysięcy zrzucili się Silberstein i Zuckerman). Nikt nie mógł przypuszczać, że już za około tydzień od wpłaty Niemcy przystąpią do lokalnej realizacji „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Jeszcze na początku sierpnia w Niepołomicach założono wspólnotę produkcyjną (Gemeinschaft), która pracowała dla wojska niemieckiego. Zatrudnieni w niej Żydzi za minimalną płacę m.in. naprawiali elementy używanej odzieży. To nie płaca była jednak najważniejsza, lecz ausweis, który chronił przed wywózką.
18 sierpnia rozeszła się wieść, że Żydzi z Niepołomic mają być przesiedleni do Wieliczki. Faktycznie okazało się, że Niemcy zobowiązali niepołomicki Judenrat, by wszyscy Żydzi mieszkający w Niepołomicach, bez względu na wiek i płeć, stawili się w Wieliczce do 22 sierpnia (podobnie w Wieliczce stawić się mieli również Żydzi m.in. z Gdowa i Mogiły). Polecenie wydał kierownik podreferatu IVB1 krakowskiego Gestapo SS-Haupscharfürer Wilhelm (Willi) Kunde (były komisarz kryminalny), zajmujący się sprawami żydowskimi. Dla zmylenia przesiedleńców puszczono informację, że w Wieliczce będzie utworzone getto z zapewnionym wyżywieniem.
SS-Haupscharfürer Wilhelm (Willi) Kunde, kierownik podreferatu IVB1 krakowskiego Gestapo zajmującego się tematyką
żydowską, były komisarz kryminalny. Oddziałowe Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej
w Krakowie
Niektórzy z niepołomickiej społeczności żydowskiej, przeczuwając podstęp, postanowili się ukryć lub zbiec z Niepołomic. Tak właśnie uczynili m.in. rodzina Glücków oraz E. Richter. Niestety – w przypadku Glücków gehenna tylko odwlekła się w czasie. Uciekli do Krakowa, a gdy 28 października 1942 r. przeprowadzano kolejne wysiedlenie Żydów z krakowskiego getta, całą trójkę umieszczono w transporcie do Bełżca. W ostatniej chwili Leon Glück został wyciągnięty z transportu i przeżył wojnę. Żona i córka niewątpliwie zginęły w obozie zagłady w Bełżcu.
Aneks do Pamiętnika Ireny Glück przekazany do Państwowego Muzeum na Majdanku przez Tadeusza Kukuczkę.
22 sierpnia Żydów zgromadzonych w niepołomickim rynku i jego okolicach załadowano na furmanki opłacone z nałożonej na nich kontrybucji i przewieziono wielką kolumną do Wieliczki (według innej wersji wywózka została przeprowadzona w okresie 20–22 sierpnia). Ocalała z zagłady Amalia Mames podała, że zabroniono indywidualnego opuszczania miasta. W wysiedleniu Żydów z Niepołomic brali udział „odemani” (członkowie żydowskiej służby porządkowej – Jüdischer Ordnungsdienst ) oraz granatowi policjanci z niepołomickiego posterunku. W powojennej relacji świadek Anna Steinberg podała, że zarówno policjanci żydowscy jak i polscy zachowywali się przyzwoicie, tj. nie byli natarczywi. Zasadniczo odemani byli bardzo brutalni wobec swoich braci. Natomiast komendant posterunku Jan Ratajczak wyróżniał się dużą agresją wobec wywożonych Żydów. Bił ich, poganiał i groził bronią.
Odprawa służbowa
odemanów – członków żydowskiej służby porządkowej (Jüdischer Ordnungsdienst) w Bochni. „Wiadomości
Bocheńskie” nr 3/2015
Selekcja
Kunde przybył do Wieliczki 24 sierpnia. Nakazał zorganizowanie w mieście szpitala dla Żydów i umieszczenie w nim chorych wymagających hospitalizacji. W ten sposób podstępnie zorganizował i przeprowadził selekcję osób przeznaczonych w pierwszym rzędzie do szybkiej likwidacji.
26 sierpnia około 20:00 wielicki Judenrat otrzymał polecenie zgromadzenia wszystkich Żydów (oprócz pacjentów i personelu szpitala) na bogucickich łąkach, niedaleko stacji kolejowej, do godziny 7:00 następnego dnia. Nakaz egzekwowali żandarmi i SS-mani. Tych, którzy nie stawili się, rozstrzeliwano na ulicach lub w domach.
27 sierpnia od rana na łąkach żandarm w obecności SS-manów przeprowadzał selekcję i spośród około dziesięciu tysięcy Żydów (inne szacunki wskazują na sześć tysięcy, M. Grünbaum podaje liczbę około ośmiu tysięcy – sam był wśród selekcjonowanych i skierowany został do obozu pracy) wybrał około 600 najsłabszych, chorych, i odstawił ich w osobne miejsce. Około 11:00 przybył kierownik krakowskiego arbeitsamtu (urząd pracy) w towarzystwie oficerów Gestapo, SS i wybrał około 1000 najsilniejszych mężczyzn do obozów pracy w Stalowej Woli i Płaszowie. Pozostałych załadowano do wagonów, a transport został skierowany do Bełżca, do obozu zagłady. Podane liczby są jedynie przybliżone – stanu faktycznego dziś nie sposób ustalić.
Transport na miejsce kaźni
Jeszcze 26 sierpnia pacjenci wraz z personelem szpitala (113 osób) zostali wywiezieni do Puszczy Niepołomickiej i rozstrzelani na Kozich Górkach. Na drugi dzień osoby wyselekcjonowane na łąkach jako najsłabsze przewożono na egzekucję w to samo miejsce. Świadkowie z Niepołomic relacjonowali, że przez miasto przejeżdżały odkryte samochody ciężarowe w kolejności: najpierw auto z wapnem w workach, za nimi samochód (wg M. Grünbauma – w każdym transporcie były dwa samochody) z Żydami. Mieszkańcy rozpoznawali wśród nich znajomych. W kolejnym aucie jechał około 20-osobowy pluton SS (niektórzy niepołomiczanie twierdzili, że to byli żandarmi). Kolumna była eskortowana przez SS-manów na motocyklach i w jednym odkrytym samochodzie osobowym z karabinem maszynowym MG 42 (Maschinengewehr 42). Inny świadek, Stefan Fitowski ze Staniątek, zeznał, że w tym dniu około południa widział przejeżdżające samochody z Żydami przez Podłęże i wśród nich rozpoznał swojego sąsiada Romana Paperle. Przypuszczając, że wiezieni są na egzekucję, udał się do swojego szwagra Ignacego Michalca mieszkającego w Staniątkach (na Podborzu).
Skazani na zagładę Żydzi zachowywali się w miarę spokojnie. Prawdopodobnie myśleli, że jadą do Bochni, gdyż znali tę trasę. Dopiero gdy samochody skręciły w prawo (tuż za późniejszym ośrodkiem wypoczynkowym „Krakowianka”, a obecnie za parkingiem) na samochodach podniósł się wrzask i lament. W tym momencie Żydzi nie mieli wątpliwości, że nadchodzi tragiczny koniec. Niecałe półtora kilometra prostej, potem skręt w lewo i po stu kilkudziesięciu metrach leśnym duktem znajdowali się w miejscu przeznaczenia. Z relacji świadków wynika, że gdy zorientowali się, co ich czeka, zaczęli wyrzucać do lasu cenne przedmioty. W Puszczy czekały przeznaczone dla nich doły – według zeznania Ignacego Michalca przed sędzią Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich (OKBZH) w Krakowie – wykopane na trzy dni przed egzekucją przez junaków z Baudienstu (młodych Polaków przymusowo wcielonych do niemieckiej służby budowlanej). Doły miały wymiary: długość około 8 m, szerokość około 2,5 m i głębokość około 2 m. Były wykonane w układzie pięcioramiennej gwiazdy.
Egzekucje
Po przyjeździe na miejsce stracenia Żydom nakazano rozebrać się do naga i ustawiano ich w szeregu, przy krawędzi dołu. Tych, którzy nie chcieli się rozebrać, a także dzieci, rozbierali junacy z Baudienstu. Oporni byli bici drewnianymi pałkami, do czego mieli się przyznać junacy w rozmowie z Józefem Rerutkiewiczem.
Stefanowi Fitowskiemu, Ignacemu Michalcowi i Franciszkowi Podoleckiemu udało się zbliżyć do miejsca kaźni na około kilkadziesiąt metrów, skąd z ukrycia obserwowali egzekucje przez około półtorej godziny. Fitowski i Michalec stwierdzili w zeznaniach przed OKBZH (F. Podolecki nie zdążył złożyć zeznania przed śmiercią), że SS-mani osobiście ściągali Żydom pierścionki, kolczyki, bransolety, zegarki. Niemcy wyrywali ofiarom zęby (zapewne też ze złota) i wrzucali je do walizki umieszczonej na stoliku. Żydzi byli zabijani przez SS-manów strzałami w tył głowy z pistoletów maszynowych MP 40 (Maschinenpistole 40) i wpadali do dołów. Nie wszystkie strzały były śmiertelne – według relacji Ignacego Michalca z dołów wydobywały się jęki.
Stefan Fitowski zauważył, że SS-man wyrwał matce niemowlę, chwycił jedną ręką za nóżki, a z drugiej strzelił dziecku w głowę i wrzucił je do dołu. Z kolei Ignacy Michalec zeznał, że żywe niemowlęta wpadały do dołu wraz z zastrzelonymi matkami. Ocenił, że po wyglądzie zamordowane dzieci mogły mieć od 2 do 12 lat. Wśród ofiar były ciężarne kobiety.
Eliasz Richter (ur. w 1912 r. w Niepołomicach), ocalony z Zagłady, podał, że jeden z baudienstów, z którym w 1943 r. pracował przy układaniu toru kolejowego w Bochni, był świadkiem, jak SS-man rozpruł kobiecie brzuch bagnetem, gdyż nie chciała się rozebrać przed egzekucją. Richter na dwa dni przed wywózką do Wieliczki ukrył się w lesie. Egzekucji nie widział, ale przebywał niedaleko, w młodym lasku, i z płaczem przysłuchiwał się trwającemu wiele godzin strzelaniu.
Warstwy trupów były przesypywane wapnem i na koniec zasypywane około 80-centymetrową warstwą piasku. W trakcie rozstrzeliwania, a w szczególności w przerwach pomiędzy egzekucjami, które zakończyły się pomiędzy 19:00 a 20:00, Niemcy spożywali alkohol z butelek wyjmowanych z transporterów. Miejsca pochówku częściowo zamaskowano mchem i posadzono na nich sadzonki sosen. Zakazano wstępu na miejsce kaźni.
Fotografie niektórych zidentyfikowanych osób rozstrzelanych na Kozich Górkach w Puszczy Niepołomickiej, zamieszczone w ankietach personalnych osób skierowanych do wysiedlenia z Krakowa. Zbiory Centralnej Biblioteki Judaistycznej
Ita Bluchbaum, ur. 1.09.1884 w Krakowie, zam. Kraków, ul. Legionów 21, kupiec
Jakób Charap, ur. 26.11.1887 r., zam. Kraków, ul. Pijarska 21, restaurator
Hana Mindla Hirsch, ur. 1873 r. w Tarnowie, zam. Kraków, ul. Dietla 19
Salomon Hirsch, ur. 1871 w Krakowie, zam. Kraków, ul. Dietla 19, kupiec
Józef Mirisch, ur. 25.05.1890 r. w Krakowie, zam. Kraków, ul. Dolnych Młynów 9, kuśnierz
Bilans zbrodni i rozbieżności w przekazach
Ignacy Michalec ocenił, że 27 sierpnia w Puszczy Niepołomickiej mogło zostać zamordowanych około 700 osób i ta liczba najczęściej przytaczana jest w publikacjach. Świadek swoje wyliczenie oparł na obserwacji, z której wynikało, że na miejsce stracenia łącznie dojechało 11 aut o ładowności około 4 ton, a na każdym aucie mogło znajdować się od 60 do 80 osób. Według innych źródeł łącznie rozstrzelanych miało być około 400 Żydów, w tym 26 sierpnia – 113 osób (takie dane podaje np. portal internetowy Sztetl). Relacja p. Michalca jest zbieżna z przekazem Eliasza Richtera, który podał, że ciężarówek było około dziesięciu.
Według dotychczasowych ustaleń z życiem udało się ujść nielicznym niepołomickim Żydom. Wśród nich: Mońkowi Warmannowi (uciekł w Wieliczce), Adamowi Katzowi – synowi niepołomickiego aptekarza Augusta Katza (został przyjęty na wychowanie i ocalony przez p. Elżbietę Mazurek), ww. A. Mamesowej i E. Richterowi, Libanowi. Część wówczas ocalonych w późniejszym czasie została zastrzelona przez niepołomickich granatowych policjantów.
W przekazach ustnych (ale też i spisanych, prezentowanych publicznie) wśród niepołomiczan istnieją rozbieżności w ocenie zaangażowania i postawy junaków z niepołomickiego Baudienstu w eksterminacji Żydów w Puszczy Niepołomickiej. Z jednej strony młodzi chłopcy z Baudienstu (nie z Judenratu! – jak opisał to J. Rerutkiewicz) mieli oświadczyć J. Rerutkiewiczowi, że mogli pozbierać wyrzucane przez Żydów cenne przedmioty, gdy ci dojeżdżali do miejsca rozstrzelania, ale nie byli w stanie tego zrobić, gdyż byli zszokowani tą tragedią. Z drugiej strony – prawdopodobnie ci sami młodzi ludzie mieli się przyznać, że bili pałkami Żydów, którzy nie chcieli się rozebrać. Inny niepołomiczanin z kolei twierdził, że baudienści pochodzący z Niepołomic „dorabiali się”, przywłaszczając sobie żydowskie, cenne przedmioty w ostatnich momentach życia ofiar. Raczej nie do pomyślenia jest, by SS-mani przyzwalali na dzielenie się łupami z Polakami z Baudienstu. Co najwyżej mogli ich poczęstować wódką. Wymienieni wyżej Fitowski i Michalec zeznali, że SS-mani osobiście odbierali Żydom cenne rzeczy. Nie można jednak wykluczyć, że – korzystając z chwili nieuwagi Niemców – baudienści mogli sobie coś przywłaszczyć.
Śledztwa w sprawie mordu
Śledztwo prowadzone przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Krakowie nie doprowadziło do ustalenia bezpośrednich sprawców mordu. Wilhelm Kunde (1905–1968), który kierował działaniami w Wieliczce skutkującymi m.in. mordem w Puszczy Niepołomickiej, podobnie jak wielu gestapowców uciekł do Niemiec przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Na początku lat 60. ub. wieku został aresztowany w ówczesnej Republice Federalnej Niemiec i postawiono go przed Sądem Przysięgłych w Kilonii. Wśród wielu oskarżeń było m.in. przeprowadzenie 11 „wysiedleń” w Krakowie, Bochni i Wieliczce, w wyniku których śmierć poniosło ponad 35 tysięcy Żydów, oraz osobiste sprawstwo w zamordowaniu 153 osób narodowości żydowskiej. Ponadto obciążono go za aresztowania, działania policji żydowskiej, organizowanie i wykorzystywanie donosicieli oraz prowadzenie selekcji Żydów. Kunde nie doczekał ogłoszenia wyroku, gdyż zmarł w 1968 r. w areszcie z powodu raka żołądka i jelit.
Pamięć o eksterminacji Żydów w Niepołomicach
W 1948 r. na miejscu masowej egzekucji zbudowano betonowy pomnik z granitowymi tablicami, na których umieszczono ustalone nazwiska rozstrzelanych. Z biegiem lat monument, postawiony przez przewodniczącego Żydowskiej Kongregacji Wyznaniowej w Niepołomicach, krewnego ofiar, ww. Mojżesza Gründbauma, pomimo renowacji uległ zniszczeniu. Kolejny pomnik, z ustalonymi nazwiskami ofiar na metalowej tablicy, wzniesiono pod koniec lat 90. – lecz i on zniszczał (beton nie oparł się korozji). Pomnik odtworzono z trwalszego materiału w 2021 r. z zachowaniem fragmentu zniszczonego obiektu. Pozostałe resztki zostały złożone obok w pryzmę. Przy pomniku dobudowano macewę i umieszczono na niej granitowe tablice z nazwiskami zidentyfikowanych ofiar – Żydów z Krakowa, Wieliczki, Dobczyc, Mogiły i Niepołomic. Oba elementy ogrodzone są ażurowym, metalowym ogrodzeniem na betonowej podmurówce, a teren pochówku został olinowany na drewnianych palach. Utwardzono trakt wiodący do zbiorowej mogiły.
Pomnik w miejscu rozstrzelania około 700 osób narodowości żydowskiej 26–27 sierpnia 1942 r. na Kozich Górkach w Puszczy Niepołomickiej. Fot. Wojciech Wójcik
W 2008 r. miasto i gmina Niepołomice wraz z grecką gminą Sykies oraz włoską prowincją Rovigo wzięły udział w projekcie pt. „Forget us not” („Nie zapomnij o nas”) współfinansowanym w ramach programu Unii Europejskiej „Europa dla obywateli 2007–2013”. Od maja do października 2008 r. odbyły się trzy międzynarodowe konferencje w Niepołomicach, Sykies i Rovigo, podczas których zaprezentowano m. in. wspomnienia z okresu II wojny światowej dotyczące lokalnych społeczności żydowskich.
Co roku w rocznicę mordu na zbiorowej mogile Żydów w Puszczy Niepołomickiej składane są kwiaty i zapalane znicze. Hołd ofiarom oddają przedstawiciele niepołomickiego samorządu, różnych instytucji, w tym niepołomickiego Nadleśnictwa, Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Niepołomickiej, Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie, innych organizacji i stowarzyszeń oraz mieszkańcy miasta i gminy.
Historia dopisała do zbrodni makabryczny epilog. Jakiś czas po wojnie nad zbiorowymi mogiłami zauważono przesuwające się świecące obłoczki. Zjawisko wydawało się niewytłumaczalne. Doszukiwano się w nim tragicznej symboliki. W 1996 r. zespół specjalistów z ówczesnej krakowskiej Akademii Pedagogicznej przeprowadził badania miejsca zbrodni. Zjawisko świetlistych obłoczków wytłumaczono samozapłonem gazów wydzielających się z zakopanych ciał ofiar, przysypanych warstwą piasku.
Najważniejsze źródła:
Dziennik Ireny Glück, kopia maszynopisu, Żydowski Instytut Historyczny
Fitowski Stefan, zeznanie przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Krakowie, 1974
Grünbaum Mojżesz, relacja [w:] Michał Wachuła, Ocalić od zapomnienia. Wybór i opracowanie relacji więźniów obozu pracy przymusowej przy Fabryce Kabli w Płaszowie (edycja krytyczna), praca doktorska, Kraków 2020
Michalec Adam, zeznanie przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Krakowie, 1974
Richter Eliasz, zeznanie w Yad Vashem, luty 1971
Archiwum Narodowe w Krakowie, Oddział w Bochni
Centralna Biblioteka Judaistyczna
Oddziałowe Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie
Portal Sztetl
Komentarze
Prześlij komentarz